W dzisiejszym odcinku opowiem o tym jak ja odpuszczam a także o moim nowym projekcie. Zapraszam do słuchania!
Co, pewnie zdziwieni, że w podcaście, który z założenia miał być motywacyjny mówię o odpuszczaniu? Na pierwszy rzut oka wydaje się to być bez sensu, jednak prawda jest taka, że odpuszczanie sobie to sztuka, której niewiele osób potrafi, a która jest ogromnie potrzebna! Dużo słyszy się motywowania typu “jak się powiedziało A to teraz musisz powiedzieć B”, “Jesteś tak blisko to dokończ to”, “Wykorzystaj czas póki możesz i zrób coś ze swoim życiem”, “Na lenistwo przyjdzie później pora, teraz czas na działanie” itp., ma to niby być dobre, ale tak naprawdę jest to bardzo szkodliwe podejście.
Trochę o tym mówiłam w odcinku #030 Naucz się sobie odmawiać, ale temat jest według mnie na tyle ważny, a często (o ironio) odpuszczany, że postanowiłam wrócić do tego. Może dlatego, że sama niedawno musiałam sobie przypomnieć, że czasami trzeba wybrać coś kosztem innej rzeczy.
Niedawno wspominałam, że moja przerwa w tworzeniu podcastu wynikała między innymi z tego, że chciałam dać sobie czas po poronieniu. Prawda jest taka, że to była tylko jedna z przyczyn – dziś poznacie drugą. A drugim powodem jest spełnienie swojego marzenia o byciu pisarką. Od dawna chciałam stworzyć powieść i coś tam w wolnym czasie pisałam, ale w pewnym momencie uznałam, że chcę się na tym skupić i faktycznie doprowadzić to do końca. W związku z tym musiałam wybrać, jak opisać ten wolny kafelek w moich priorytetach i planach. Pracy nie mogłam odpuścić, zresztą nie chciałam z wielu przyczyn, czas z rodziną jest dla mnie zbyt cenny by robić coś jej kosztem, a do tego wszystkiego zostaje jedzenie i spanie, których nie da się porzucić bez odbicia się na zdrowiu. Został więc podcast. W sumie nawet pomyślałam, że to może dobrze, że zrobię sobie przerwę, bo po roku nagrywania czułam lekkie zmęczenie materiału, a nie chciałam robić czegoś na siłę. Tak więc postanowiłam zabrać się za powieść. I muszę przyznać, że to była super zabawa i świetne uczucie, kiedy się tworzy coś takiego!
Ale zabawa zabawą, ale by mieć motywację do regularnego działania trzeba mieć cel i deadline. Mój objawił się jako dwie kreski na teście ciążowym. Postanowiłam, że w tej ciąży będę korzystać z odpoczynku tyle ile się da, ale miałam 4 rzeczy w moim planie, które chciałam zrealizować.
- Odebrać dyplom magistra z uczelni (odebrałam go po prawie roku, ale zdążyłam przed porodem!)
- Napisać powieść.
- Napisać zarys 2 części
- Wysłać 1 część do wydawnictw.
No i wszystko udało mi się wykonać z czego jestem bardzo dumna! Po wykonaniu ostatniej rzeczy, która była na liście, śmiałam się, że teraz mogę już rodzić.
No ale dobra, mówię o odpuszczaniu, a tu póki co wspominam o tym, że napisałam powieść. Co ma jedno z drugim? Tak się składa, że o ile wtedy musiałam odpuścić podcast by skończyć książkę, tak teraz odpuszczam inne rzeczy by wrócić do podcastowania. Kiedy spełniłam punkt 2 i 3 na mojej liście, postanowiłam odpocząć. Wynikało też to z faktu, że czekałam na pierwsze opinie zaufanych mi osób na temat mojej powieści, by wnieść poprawki i przygotować do wysłania. Wtedy też odpuściłam sobie presję związaną z tym, że muszę coś robić by wykorzystać wolny czas i go nie zmarnować i postanowiłam poświęcić go na odpoczynek. Bądźmy szczerzy, mając dwójkę dzieci w tym niemowlę raczej minie sporo czasu zanim znów będę mogła bezkarnie poobijać się. W związku z tym zdarzały mi się dni kiedy od rana do powrotu mojego starszego syna leżałam i czytałam książki. I było to wspaniałe! Pomijając przyjemność jaka wynikała z tej czynności, będąc bardziej oczytaną poprawiałam swój warsztat pisarski, bo zaczęłam zwracać większą uwagę na to jak napisane są dobre powieści.
Potem urodziłam i mój wolny czas radykalnie się zmniejszył. Już nie miałam całego dnia na robienie tego co chcę, ale okienka czasowe wynikające z tego, że moje dziecko śpi albo spokojnie leży. I od tego momentu za każdym razem muszę zdecydować co robić. Zjeść coś na szybko? Ugotować? Ogarnąć dom? Poczytać? Porysować (a ostatnio mnie wzięło, bo dostałam super kolorowankę od męża)? Spać? Pisać? W pewnym momencie nawet zaczęło mnie to smucić i irytować, że nie mogę robić tego wszystkiego na raz, ale zaraz potem niczym ten mędrzec doznałam olśnienia i przypomniała mi się mistyczna sztuka odpuszczania z przepełnionymi mądrością życiową powiedzeniem “Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka”. W związku z tym zaczęłam zastanawiać się co ma dla mnie większą wartość w danym momencie i to wybierałam, a resztę odpuszczałam. Świat się nie zawali, jak będzie bałagan, czy że rodzina zje na obiad gotowe pierogi z lidla, a ja za to mogę być szczęśliwsza, jeśli chociaż przez chwilę porobię to co chcę. Oczywiście wkurzam się, jeśli z jakiś przyczyn nagle mój plan diabli wezmą, bo na przykład dziecko miało tylko turbo drzemkę i zdążyłam co najwyżej wyjąć masło z lodówki, ale staram się wtedy też podejść do tego z innej strony. Zamiast wkurzać się na wszystko dookoła, staram się wykorzystać to co mam. Czas tak biegnie, że zanim się obejrzę mój maluch będzie jechał na studia, więc zamiast bluzgać, że nie mogę popisać, chłonę każdą chwilę z tym małym człowiekiem. Na pisanie kiedyś jeszcze znajdę czas, ale mój syn już nigdy nie będzie taki mały. Może też dzięki takiemu myśleniu lepiej znoszę budzenie w nocy, kolki i płacze. Wiem, że to kiedyś minie, bo tego już raz doświadczyłam.
Mogłabym też się załamać, że w czasie ciąży dużo przytyłam i katować się teraz dietami i każdą minutę wykorzystać na ćwiczenia których nie cierpię, ale wiem, że to bez sensu. Miałam prawo przytyć, ba biorąc pod uwagę jakiego klopsa urodziłam, to nie dziwne, że przybrałam więcej niż za pierwszym razem i że moje ciało wygląda gorzej niż kiedyś. Gwałtowne rzucenie się w wir trybu natychmiastowe odchudzanie byłoby wariactwem. Zamiast tego postanowiłam odpuścić i dać sobie czas. Moje ciało dochodzi do siebie po wielkiej zmianie hormonalnej i fizycznej. Wszak hello, miałam przez wiele tygodni organy ściśnięte, a macicę wielkości solidnej piłki. Oczywiście chciałabym już od razu wyglądać jak przed ciążą, albo jeszcze lepiej, ale to nie takie proste. Pomijając te wszystkie obkurczania, wydalania zgromadzonej wody i stabilizacji hormonów, jest jeszcze to, że karmię piersią. Muszę mieć zdrową i zrównoważoną dietę, by mieć energię na produkcję wartościowego mleka. W związku z tym odpuszczam i daję sobie na spokojnie rok do wrócenia do formy. Wszak 9 miesięcy moje ciało się zmieniało, to czemu nie dać sobie drugiego tyle na powrót. A nawet i dodatkowe kilka miesięcy, biorąc pod uwagę, że trzeba się zajmować małym człowiekiem.
Wracając jednak do mojej powieści. Mogłabym oczywiście postanowić, by w ciągu kilku tygodni wydać książkę samodzielnie, ale byłoby to zbyt dużym kosztem, a poza tym pewnie byłoby to kiepsko przygotowane. Odpuszczam więc swoje pragnienie natychmiastowej nagrody i wolę sobie to rozłożyć w czasie, bez żadnej presji. W związku z tym przechodzimy do kolejnego punktu dzisiejszego odcinka, a mianowicie moje plany na najbliższy czas.
Otóż postanowiłam wydać książkę w formie self-publishingowej, czyli bez udziału wydawnictwa, które zajęłoby się wszystkim dookoła włącznie z marketingiem. Zdecydowałam, że spróbuję własnych sił i tak oto powstał projekt “Pisarskie kroczki”. Od teraz co 2 tygodnie będę publikowała odcinek podcastu, w którym będę się dzieliła radami jak pisać i wydać. Będę też na bieżąco informować jak idzie mi droga ku spełnieniu mojego marzenia. Na pewno opowiem o tym skąd brać pomysły, jak zacząć pisać i jak wygląda maraton self-pub. Czy mi się to uda? czy okaże się, że odniosę porażkę? Nie wiem, ale chcę spróbować. Nie chcę na starość żałować, że nie starałam się ziścić swoich marzeń. Uważam, że to będzie ciekawa przygoda i nawet jeśli nie wyjdzie, to zdobędę doświadczenie z którym się podzielę. Kto wie, może ktoś na tym w przyszłości skorzysta?
Na swoich mediach społecznościowych będę starała się też wrzucić jakieś filmiki czy krótkie aktualizacje tego co się dzieje, a także tego co możecie znaleźć w mojej powieści. ( Instagram profil @malymi.kroczkami_podcast i Tik Tok @malymikroczkami). Zachęcam również do odwiedzenia mojego profilu na Wattpadzie, gdzie wrzuciłam pierwsze kilkanaście rozdziałów mojej powieści fantasy. Znajdziecie mnie tam klikając w link (tutaj) albo wpisując moje imię i nazwisko oraz tytuł powieści “Córka bogów”. Będzie mi bardzo miło jeśli dacie mi znać jakie macie wrażenia po lekturze i jeśli udostępnicie to gdzieś dalej. Do usłyszenia!
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.