W dzisiejszym odcinku opowiem o swoim doświadczeniu w szukaniu pracy, na co zwracać uwagę podczas szukania i zawierania umowy.
Niedawno znów miałam okres intensywnego poszukiwania pracy. Przypomniało mi to jak wyglądało moje pierwsze szukanie pracy i pierwsze doświadczenia i widzę jak ogromna zmiana zaszła na tym polu. W odcinku #006 Jak znalazłam pracę w dobie Covid-19 opowiedziałam z szczegółami jak wyglądały moje poszukiwania na przełomie 2020/2021. Dzisiaj jednak chciałabym opowiedzieć od samego początku jak wygląda moja ścieżka kariery. Sądzę, że mogą być to przydatne informacje, zwłaszcza dla kogoś, kto ma zamiar podjąć swoją pierwszą pracę.
Swoją pierwszą pracę podjęłam dopiero w 2018 roku, miesiąc przed 21 urodzinami. Szukałam czegoś dorywczego, co mogłabym połączyć ze studiowaniem dziennym. Nie miałam żadnego doświadczenia zawodowego, ani wielce poszukiwanych umiejętności. Ba, nawet nie miałam wiedzy na temat rynku pracy, czy czym się różni umowa zlecenie od tej o pracę. Brałam udział w kilku rekrutacjach i w miarę szybko coś znalazłam. Głównie dlatego, że sama nie miałam wielkich oczekiwań. Umowa o pracę w sklepie obuwniczym, który był dosłownie 2 przystanki tramwajowe ode mnie. No normalnie ideolo. Cóż, rzeczywistość szybko zweryfikowała, że jednak nie takie ideolo.
Codziennie przychodziły setki par butów, które trzeba było dźwigać i przekładać między półkami. To była ciężka praca fizyczna, serio. Co więcej miałam wrażenie, że się nigdy nie kończy. Kiedy jednego dnia ułożyło się już wszystkie buty, następnego dnia przychodziły kolejne i wszystko trzeba było przesuwać na półkach. I tak w kółko. Kiedy jednak udało się to załatwić trzeba było chodzić i pilnować. Nie można było siadać, ani za długo stać w jednym miejscu. A chodząc po sklepie trzeba było poprawiać buty, by stały równo. Jeszcze kilka miesięcy po zakończeniu pracy (mimo iż przepracowałam tam miesiąc) wchodząc do jakiegokolwiek obuwniczego z automatu idąc między półkami poprawiałam je. Pójść się napić? Tylko w czasie krótkiej przerwy. Każde pójście na siusiu nie było zbyt mile widziane, miałam wręcz poczucie winy, że muszę iść się wysiusiać. Nienawidziłam szczerze tej pracy. Dosłownie płakałam jak miałam tam iść.
Po okresie próbnym postanowiłam nie przedłużać umowy. Bałam się, że nic sobie nie znajdę, jednak mój mąż, który jeszcze nie był wtedy mężem bardzo mnie wspierał i mówił, że jeszcze coś znajdę. O tu jeszcze dodam takie dwie prośby do was jako klientów. Po pierwsze jak jednak nie chcecie jakiś butów, to odłóżcie je na miejscu, a nie zostawiacie rozwalone przy siedzeniu. To mała rzecz, a przynajmniej ma się mniej roboty. A po drugie jeśli widzicie kogoś kto ma plakietkę uczę się, to raczej nie wymagajcie by ta osoba miała ogromną wiedzę z zakresu obuwnictwa. Pamiętam, że jedna dorosła kobieta pytała się mnie, czy te buty są dla mniej dobre na rozmiar. Kazała mi to sprawdzić. Cóż, jedyne co mi przyszło do głowy to naciśnięcie palcem na but by sprawdzić, gdzie kończą się palce od stóp, tak jak to robili moi rodzice jak w dzieciństwie kupowali mi buty. Czułam się jak ten pies z mema I have no idea what I’m doing, ale pani była zadowolona, że profesjonalnie się nią zajmuję.
Anyway. Długo czekać nie musiałam na znalezienie czegoś nowego, bo już od marca udało mi się pracować na recepcji w przychodni. To był dosłownie raj w porównaniu z poprzednią pracą. Można siedzieć w wygodnym fotelu, nie trzeba dźwigać ciężarów itp. Tu z kolei dostałam umowę zlecenie. I uwaga, bardzo ważna rzecz, której ja nie wiedziałam. Przy umowie o pracę pracodawca bierze cię pod swój zus, więc opłaca ci NFZ, wiadomo. Ale w momencie jak skończyła mi się umowa i dostałam zlecenie byłam w stanie zawieszenia, bo nikt za mnie go nie płacił. Musiałam prosić moją mamę, by ta dopisała mnie pod siebie, bym nadal mogła korzystać z NFZ. Teraz jest chyba możliwość opłacania składek, ale wtedy nie było, więc warto mieć to na uwadze i sprawdzić.
Na recepcji pracowałam niemal 3 lata. Zarówno w dużej placówce jak i małej na odludziu. Zaczynając nie miałam doświadczenia, bo bądźmy szczerzy w poprzedniej pracy niczego spektakularnego się nie nauczyłam. Miałam tam różne przygody. Jak można się domyślić głównie z pacjentami. Rozumiem, że można być zdenerwowanym, bo ktoś się źle czuje, są jakieś opóźnienia itp, ale to nie powód by się wyładowywać na biednych recepcjonistach, którzy nie mogą niektórych rzeczy przeskoczyć. Bez zbędnych szczegółów, oto kilka przykładów moich przygód z pacjentami.
- Pewien obcokrajowiec przyszedł do przychodni na 5 min przed zamknięciem (byłam jedyną osobą, zbliżała się 20) i kazał bym mu po angielsku wyjaśniła czym jest NFZ. Produkowałam się kilka minut licząc na to, że chce złożyć deklarację do lekarza pierwszego kontaktu. Jak nietrudno się domyślić, nie zrobił tego, tylko po tych kilku minutach odpowiedział “acha, to w sumie mnie nie interesuje” i poszedł.
- Pewna Pani miała umówioną wizytę u specjalisty z dzieckiem, ale nie miała skierowania. Zaproponowałam jej aby poszła do pediatry po skierowanie, znalazłam jej termin za 30 min w innej placówce, albo by skorzystała z czatu z pediatrą, by ten jej wystawił, skoro i tak musi poczekać, bo w gabinecie był inny pacjent. Pani się obraziła, zaczęła na mnie krzyczeć, grozić mi, że napisze na mnie skargę, bo nie chce przyjąć jej na badanie. Cóż powiedziałam jej, że bez skierowania wizyta jest płatna ponad 100 zł, obrażona wyszła. Nie wiem co ona oczekiwała, że zapłacę ze swoich?
- Inny Pan kiedyś się wkurzył, że było opóźnienie, kazał zadzwonić do lekarza, że on jest, czeka i ma go przyjąć teraz (mimo, iż przed nim były inne osoby). Na koniec rzucił, że mam go sobie zapamiętać i jak tylko zobaczę, że wchodzi do przychodni to już mam dzwonić do lekarza, by ten wybiegł mu na spotkanie. Cóż jedno jest pewne, gościa na długo zapamiętam.
- Musiałam zadzwonić do pacjentów odwołać ich wizytę, bo lekarka rzuciła wypowiedzenie i za kilka dni miała przestać przyjmować naszych pacjentów. Jedna pani żądała ode mnie bym ją umówiła do tej konkretnej pani doktor nawet jeśli nie będzie u nas przyjmowała. Mam się dowiedzieć gdzie będzie przyjmowała i umówić ją w nowe miejsce. Ciężko było jej wytłumaczyć, że nie będzie to możliwe.
Jak widać praca z klientem do łatwych nie należy. Zawsze starałam się być miła i pomocna, ale były rzeczy, których nie byłam w stanie przeskoczyć. Jeśli ktoś był również dla mnie miły, to potrafiłam stawać na głowie, by komuś pomóc, ale jeśli ktoś był chamem, to wykonywałam niezbędne minimum. Dlatego radzę wszystkim być miłym i kulturalnym, bo tym sposobem można więcej zdziałać niż krzykiem, czy obrażaniem kogoś. Jak wspomniałam pracowałam tam dosyć długo, nawet w sumie jak byłam w ciąży. Miałam tylko umowę zlecenie, więc ile zapracowałam tyle zarobiłam. Wytrzymałam do 8 miesiąca, bo potem było już mi zbyt ciężko i chciałam chociaż trochę odpocząć, przed nowym wyzwaniem.
Następnie miałam długą przerwę. Zanim moje dziecko skończyło rok zaczęłam szukać pracy. Niestety w poprzedniej pracy nie mieli dla mnie miejsca bym pracowała chociaż na pół etatu, więc zaledwie kilka razy udało mi się przyjść na kilka godzin. Moje poszukiwania trwały 10 miesięcy. Nie będę powtarzała tego co już wcześniej mówiłam, więc zainteresowanych odsyłam do odcinka #006.
Nowa praca była ciekawym wyzwaniem, ponieważ była to pierwsza praca w zawodzie zgodna z moim wykształceniem, czyli marketing. Byłam odpowiedzialna za social media firmy, która robiła gry mobilne, na konsole i pc. Było to dla mnie coś nowego, zwłaszcza, że nie jestem zbyt obeznana w świecie gier i wszystkiego o tej branży musiałam się dowiedzieć. Dla mnie to nie był problem. Tak samo jak aplikowałam na stanowiska związane z modą, którą się też nie interesuję. Uznałam, że wszystkiego da się nauczyć i jeśli będzie coś potrzebne, to się dowiem i zgłębię temat. To mi pomogło przy szukaniu pracy, bo nie zamykałam się na różne oferty.
Po pół roku nadeszła zmiana w postaci przeprowadzki do innego miasta i znów wróciłam na rynek szukania pracy. Było mi o tyle łatwiej, że już miałam coś w CV, jakiś ślad doświadczenia. Wiedziałam też na co zwracać uwagę podczas szukania pracy, jak się przygotować do rozmów. Warto zawsze mieć przygotowane odpowiedzi na następujące pytania:
Jakie są twoje mocne strony?
Opowiedz coś o sobie (jedno z najtrudniejszych pytań)?
Dlaczego chcesz u nas pracować?
Co spowodowało, że postanowiłaś zaaplikować na to stanowisko? (pytanie którego nienawidzę. Cóż, szukam pracy, wy szukacie pracownika w mojej branży, więc zaaplikowałam)
Jak byś zareklamował firmę do której aplikujesz?
Mając odpowiedzi na te pytania połowa sukcesu za nami. Warto wcześniej przejrzeć stronę pracodawcy i jego social media, by w czasie rozmowy zabłysnąć jakąś wiedzą, na przykład w jakich akcjach ostatnio brali udział, czy coś w ten deseń.
Dobrym pomysłem na zakończenie współpracy z poprzednim pracodawcą, dać post na LinkedIn gdzie dziękujesz za współpracę i oznajmiasz, że zaczynasz szukać nowej pracy. W moim przypadku w ciągu tygodnia miałam ponad 25 tysięcy wyświetleń tego posta, ponad 180 reakcji, 45 komentarzy i chyba z 6 udostępnień dalej. Nawet kilka osób odezwało się potem do mnie z propozycjami. Cóż, głównie co prawda nie trafione bo np. agent ubezpieczeniowy, czy zachęcanie bym dołączyła do piramidy finansowej… ale zawsze. W ciągu ostatnich 2 tygodni kiedy przygotowuję ten odcinek miałam ponad 10 rozmów kwalifikacyjnych. Na niektórych byłam na ostatnich etapach. Mogę zdradzić, że jedna z tych rozmów zakończyła się sukcesem.
Z każdą rozmową nabierałam więcej pewności siebie i doświadczenia. Więc nie martw się, z czasem i tobie będzie szło lepiej. Czasami trafiały się rozmowy, gdzie aż przyjemnością była wspólna rozmowa, a czasami wymagało wiele wytrwałości by nadal pozostać miłym i kulturalnym. Nie bój się też dawać takich kwot jakie według ciebie są minimum. Podawaj spore widełki, by mieć pole do negocjacji. Pewnie wiele osób będzie proponowało wynagrodzenie poniżej twoich oczekiwań, jeśli nie masz sytuacji podbramkowej spróbuj negocjować lub nie przyjmuj oferty. Mi nie raz proponowano najniższa krajową, mimo doświadczenia, jednakże wiedziałam, że jest to poniżej moich oczekiwań i nawet jeśli podjęłabym taką pracę to nadal szukałabym innej.
Też warto zwracać uwagę na to jak zachowuje się osoba z którą przeprowadzamy rozmowę. Jeśli jest dla nas niemiła, robi jakieś przytyki, to najpewniej nie będzie ani trochę lepiej później. W jednej z takiego typu rozmów brałam udział. Facet zamiast wyjść i mnie zaprosić na rozmowę krzyczał ze swojego pokoju, że tu mam przyjść, sam dostał kawę, a mnie nawet się nie zapytał czy chce wody (brzmi może głupio, ale to takie drobne rzeczy, które świadczą o człowieku), a następnie komentował osoby z którymi przeprowadzałam wywiad w ramach podcastu, że bycie couchem jest bez sensu to strata pieniędzy itp, czy też że wkładki wielorazowe są tylko dla eko świrów. Nie powiem wkurzyło mnie to, bo nie widzę powodu by mówić takie rzeczy o ludziach których się nie zna, a tym bardziej komuś, kto uważa te osoby za inspirujące. Podczas rozmowy cały czas podkreślał, że to stanowisko ma przynosić mu kasę dla jego biznesu i na koniec rzucił, że w sumie jego żona ma jeszcze swoją praktykę i ja też mogłabym promować w ramach swojej pracy. Czyli 2 pracę za jedną wypłatę, brzmi fantastycznie.
Jeśli chodzi o opinie w Internecie na temat pracodawcy, uważam, że warto podchodzić do tego z dystansem, ponieważ najczęściej piszą tam osoby, które bardzo nie są zadowolone, albo które są wybitnie zadowolone, ale to raczej w mniejszości. Więc moim zdaniem nie jest to do końca obiektywne. Jednakże warto zwrócić uwagę czy w opiniach nie pojawiają się jakieś, nazwijmy to czerwone flagi, np. związane z tym czy pracodawca płaci na czas czy nawet czy nie ma jakie problemów z prawem. Ja raz trafiłam na takie niepokojące opinie i gdy chciałam się o nie podpytać właścicielki to przestała się ze mną kontaktować. Więc tak jak mówię, warto sprawdzać, ale też podchodzić do tego z dystansem.
Jeszcze jeśli chodzi o samo szukanie pracy warto zanim się usiądzie do poszukiwań przemyśleć co się lubi robić, co by się chciało, czego oczekujemy od pracy, co dla nas jest ważne? Czy wolimy pakiet medyczny, czy może elastyczne godziny? Mniejsza kasa, ale możliwość rozwoju i szkolenia, czy więcej na rękę, ale za to bez dodatków? Warto rozglądać się w okolicy czy nie ma jakiś targów pracy, czasami są organizowane w wersji online. Jeśli nadal mamy trudności możemy się udać po pomoc do biura karier z naszej uczelni, urzędu pracy, albo jakiegoś pośrednika. Warto też założyć LinkedIn i tam kreować swoją markę osobistą poprzez udzielanie się w dyskusjach, pisanie własnych postów lub artykułów, czy kontaktowanie się z osobami z branży prosząc o jakieś wskazówki.
Jeśli masz wolną chwilę poszukaj kursów online, które mogą ci się przydać np. Google oferuje darmowy kurs z podstaw marketingu internetowego, gdzie po zakończeniu otrzymuje się certyfikat. Jeśli jesteśmy totalnie zieloni i chcemy zacząć uczyć się programowania, to można np. spróbować Khan Academy gdzie w prostej formie skierowanej dla dzieci można czegoś się nauczyć. Co do biura karier to czasami też są tworzone różne programy np. mentoringowy. Fajnie jest mieć kogoś z większym doświadczeniem, kto mógłby ci pomóc w rozwoju twojej kariery. Z tego miejsca pozdrawiam moją mentorkę Karolinę!
Jeśli nie znajdujemy żadnych fajnych ofert, albo też akurat nasza wymarzona firma nie prowadzi rekrutacji, nic nie stoi na przeszkodzie by wysłać do nich swoje CV i list motywacyjny, albo jakąś krótką formę prezentacji o sobie, gdzie pokażesz, że twoje zatrudnienie będzie stanowiło dla nich wartość dodaną. Tylko nie pisz, że na jakiekolwiek stanowisko. Lepiej podać jakieś konkretne stanowisko i zaznaczyć, że ewentualnie pokrewne i opisać dlaczego akurat na tym stanowisku byś się nadawał_ła i że dzięki tobie firma zyska.
Ostatnia rzecz na jaką chce zwrócić uwagę to kwestia umowy. Niby oczywista rzecz jaką jest jej dokładne przeczytanie przed podpisaniem, ale nie wszyscy to robią. Nie bój się zadawać pytań jeśli czegoś nie rozumiesz, albo zakwestionować czegoś jeśli się z czymś nie zgadzasz. Ważne by jeśli dochodziło do korekt w umowie podpisały to obie strony na obu egzemplarzach. Niektórzy pracodawcy mogą nalegać by szybko podpisywać, bo jest to standardowa umowa itp., ale serio nie warto się spieszyć, bo potem mogą wyjść kwiatki, że np. pracodawca zastrzega sobie prawo do niewypłacenia pensji za ostatni miesiąc, jeśli nie zostanie zachowany okres wypowiedzenia. Więc jeszcze raz podkreślam czytajcie umowy, jeśli coś wam nie pasujecie zgłaszacie lub nie podpisujcie!
A jeszcze na koniec dodam, że choćby nie wiem jak fajnego mielibyście pracodawcę, wszelkiego typu poważne sprawy i ustalenia w tym wypowiedzenie koniecznie róbcie na piśmie, chociażby wysyłając głupiego maila czy SMS, by mieć dowód na to, że takie ustalenia były i od kiedy.
To wszystko na dziś. Jeśli spodobał ci się ten odcinek podaj go dalej innym, może właśnie zaczynają szukać swojej pracy i nie wiedzą jak się za to zabrać? Zasubskrybuj też mój podcast by być na bieżąco z odcinkami.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.