Podcast #018 – O potędze słów

Słowa mają wielką moc. Mogą jednocześnie zmieniać świat nic w nim nie zmieniając, mogą być bronią, a także tarczą. Więcej w dzisiejszym odcinku!

Pewnie każdy choć raz w życiu słyszał tekst w stylu  słowa mają moc. Osobiście jako dziecko nie do końca rozumiałam tego. Może w świecie magii faktycznie mają jakąś moc, wszak jak sama nazwa wskazuje zaklęcia, zaklinają rzeczywistość. Jednakże w normalnym życiu? Myślałam, że słowa to tylko słowa. Fascynowało mnie, że ludzie łatwo dają wiarę temu co się powie, wszak nic się takiego nie zrobiło, niczego się nie stworzyło podczas zwykłej rozmowy, a jednak coś było na rzeczy. Dopiero z czasem zaczęłam zauważać, że faktycznie słowa mają moc zmieniania świata. Nawet jeśli nie całego, to tego wokół nas. Słowa są potężną bronią do której każdy ma dostęp, ale niestety którą nie wszyscy umieją się skutecznie posługiwać. Nie mówię tu o osobach z problemami mowy, czy uczącymi się dopiero mówić, ale właśnie o braku świadomości jaką wartość mają słowa i świadomym wykorzystywaniu ich w złym celu. 


To jak ważne są słowa i jaki wpływ mają na nasze całe życie można zobaczyć chociażby analizując dzieciństwo. Jeśli w naszym domu nikt nie krzyczał, nie obrażał nikogo, ale wspierał na każdym kroku, jest większe prawdopodobieństwo, że w dorosłym życiu będziemy radzić sobie lepiej. Zachęcanie do próbowania, do poznawania świata, chwalenie może wpłynąć na naszą samoocenę i odwagę. Chociaż z tym chwaleniem też nie można przesadzać. Jeśli będziemy chwalić nie za nasze czyny i starania, tylko za to jacy jesteśmy, to w efekcie otrzymamy coś, co Carol Dweck opisuje jako nastawienie na trwałość. Jest to o tyle niebezpieczne, że np. Jeśli będziemy chwaleni jacy to by jesteśmy genialni, mądrzy i ogółem najlepsi, to kiedy dojdzie do porażki, a prędzej czy później dojdzie, to będziemy mieć poczucie, że albo z nami jest coś nie tak, albo np. Powiedzmy z testem. Nie będziemy wyciągać żadnych wniosków, tylko szukać winnego. W momencie jeśli zaś będziemy chwaleni za to, że się staramy, próbujemy itp. To w momencie porażki możemy dojść do wniosku, że ok, najwidoczniej nie przygotowałam się wystarczająco, więc zastanówmy się co mogę zrobić lepiej następnym razem. 

Jeśli od dziecka będziemy słyszeć tylko same negatywne rzeczy, to nasza samoocena będzie na niskim poziomie. Ze strachu przed kolejną porażką nie będziemy podejmować się trudniejszych zadań, a nawet możemy bać się spełniać marzenia, bo mamy przeświadczenie, że nie damy rady. To może wywoływać frustrację, smutek, izolowanie się, a w konsekwencji nawet depresję. 

Może na niektórzy na słowa “nie dasz rady” odpowiedzą “ja nie dam rady? Hold my beer!” i będzie ich to motywowało, jednak warto mieć na uwadze, że po pierwsze raczej jest to mała grupa ludzi, bo nie każdy ma taki silny charakter, a dwa często bywa to pokłosie wychowania gdzie się wspierało. No bo jeśli w dzieciństwie słyszało się “dasz radę!” i tego typu rzeczy, to zazwyczaj nasza samoocena jest tak wysoka, że nawet jeśli ktoś próbuje nas zdołować, to my mając doświadczenie, że choćby się waliło i paliło to zawsze coś wymyślę i dam radę, jesteśmy uodpornieni na takie zaczepki.

Właśnie zaczepki. Zaczepki zaczepkami nie równe. Jeśli mamy z kimś relację w której jest to ok, bo obie strony mają świadomość tego, że to żart to jest to w porządku. Jednakże nie każdy ma takie samo poczucie humoru jak my, może mieć inne doświadczenie itp, więc używajmy neutralnego słownictwa. Ba, nawet przyjaźniąc się z kimś przez długi czas może dojść do nieporozumienia. Osobiście miałam taką nieprzyjemną sytuację gdy rzuciłam na pożegnanie mojej przyjaciółki nieprzemyślany tekst, który kiedyś indziej powiedziała mi inna koleżanka i wydawał mi się śmieszny. Chodziło o to, że na słowa “Trzymaj się” odpowiedziałam “Ty też się nie puszczaj”. Ja na myśli miałam grę słów bo trzymać się np. Gałęzi i puszczać się jej, a ona zrozumiała to jako zarzut wobec niej, że insynuuję, że skacze z kwiatka na kwiatek. Cóż dopiero po kilku tygodniach ciszy udało mi się wszystko wyjaśnić i przeprosić za zły dobór słownictwa. Od tej pory staram się być uważniejsza. 

Ale zaczepki to i tak mniejszy kaliber od znęcania się nad kimś. Słowa mogą ranić i tak jak wspomniałam słuchanie negatywnych rzeczy w stosunku do siebie może mieć straszne konsekwencje. Osobiście nie rozumiem dlaczego ludzie potrafią być tak okrutni i uprzykrzać komuś życie bo tak. Często widzi się to w szkołach, gdzie rówieśnicy znęcają się nad kimś ze względu na pochodzenie, wiarę, wygląd, orientację, czy zainteresowanie. Niestety to wynika z tego, że w rodzinach takich osób głośno były wyrażane podobne poglądy i panowało przyzwolenie na takie zachowanie. Jak widać słowa powiedziane jednej osobie mogą rozprzestrzenić się dalej i nieść konsekwencje wobec innych. My jako dorośli powinniśmy reagować na takie sytuacje. Kiedyś słuchałam podcastu w którym został opowiedziany eksperyment gdzie na ulicy para się kłóciła i szarpała. W pierwszej sytuacji kobieta krzyczała “nie znam pana!” w drugiej “żałuję, że za ciebie wyszłam!”. Te dwie rzeczy różnią tylko słowa, reszta jest taka sama. Jest agresja fizyczna w miejscu publicznym. Jak pewnie się domyślasz w pierwszej sytuacji zdecydowanie więcej osób postanowiło pomóc kobiecie niż w drugiej. Przyczyna? Bo słysząc słowa sugerujące, że te osoby są z sobą w związku większość osób twierdziła, że to nie ich sprawa, bo tamci są małżeństwem. Przerażające. Potęga słowa. Kilka słów zadecydowało o ocenie sytuacji i chęci pomocy. Tylko słowa. Mimo, że w obu przypadkach było jawne zagrożenie na tym samym poziomie. 

Słowa też mogą stanowić naszą tarczę. Kiedy mówimy o swoich słabościach i niedoskonałościach wytrącamy broń z dłoni/ust przeciwnika. Bo już nas nie zrani. Nie oznacza to jednak, że skoro my mówimy tak o sobie, czy w gronie bliskich, że chcemy by inni nas tak nazywano. Jeśli powiemy o sobie “o matko, ale ze mnie idiotka, bo zapomniałam tego” wydźwięk jest zupełnie inny niż gdy ktoś do nas tak mówi. 


Słowa mogą też zmieniać świat mimo iż de facto nic się nie zmieni. Weźmy np. Ogłoszenie o ciąży. Kobieta jest w tej ciąży zanim powie o tym komuś, więc teoretycznie nic się nie zmienia po jej wypowiedzi. Jednocześnie zmienia się tak wiele! Postrzeganie świata i też tej kobiety, wiemy wtedy, że na przykład nie może już pić alkoholu, należy ustępować jej miejsca itp. Pojawiają się zupełnie nowe emocje w tym radość i strach. Podobnie jest w drugą stronę, gdy ktoś się dowie, że umiera i zostało mu niewiele czasu. Świat jest ciągle taki sam, ta osoba tak samo jak przed sekundą jest chora, ale zmienia się jej świadomość. 

Słowa mają również wpływ na kształtowanie świata. Język jest żywy, ewoluuje od samego początku. Obecnie nie używamy wielu słów, styli, czy gramatyki jaka była powiedzmy 200 lat temu, tworzymy nowe słowa, które wchodzą na stałe do użytku, albo też adaptujemy zagraniczne. Np. kto jeszcze 100 lat temu mówiłby o płatnościach zbliżeniowych? Nikt bo wtedy jeszcze coś takiego nie istniało. Ciekawe jest również jak marki potrafią zostać normalnym słowem. Na przykład pampersy zamiast pieluszki, adidasy zamiast obuwie sportowe. Te dwie rzeczy to marki i czasami może wywoływać to konsternację dla osób z zagranicy uczących się języka polskiego. 

Nie mogłabym też nie wspomnieć tutaj o feminatywach. Dla niektórych jest to absurd i wymysł tak zwanego lewactwa, dla mnie absurdem jest takie myślenie, ale to szczegół. Z tego co mi wiadomo, feminatywy występowały nawet przed wojną, ale potem język uległ zmianie, więc nie jest to nic nowego. Jednakże feminatywy mają zadanie pokazać, że kobiety też mogą wykonywać inne, prestiżowe zawody. Zwróćmy uwagę na zawody, które powszechnie posiadają żeńską formę jak na przykład nauczycielka, pielęgniarka, sprzątaczka. Nie są one zbyt prestiżowe i kojarzą się głównie z kobietami i ich rolami, bo mamy zajmowanie się dziećmi, chorymi i sprzątanie. Ale gdy mowa o stanowiskach prestiżowych jak prezeska, chirurżka, czy typowo męskie zawody jak kierowczyni, to wiele osób ma zgrzyt. Bo zawody te zazwyczaj były przypisywane mężczyznom przez co też wiele dziewczyn i kobiet bało się podejmować takie niekobiece zawody, albo uważały, że będzie im ciężko. Tu kłania się wychowanie i różnice wychowawcze między dziewczynkami a chłopcami. 

Dziewczynki są zazwyczaj uczone by być grzeczne, nie wychylać się, zwracać uwagę na wygląd, bo przecież dziewczynka nie może być brudna, podczas gdy u chłopców wzbudza się ciekawość świata, odkrywczość, buntowniczość, a mało co się mówi o ich wyglądzie. Zostały nawet przeprowadzone badania i okazuje się, że do 6 roku życia dzieci postrzegają siebie na podobnym poziomie. Po tym czasie jednak dziewczynki zaczynają się wycofywać, mniej są chętne do podejmowania się trudnych działań, bo słyszą, że są tylko dziewczynkami, że mężczyźni to bardziej umysły ścisłe itp. Dziewczynki nie mają też za dużo wzorców silnych kobiet, bo jak popatrzymy sobie na literaturę przerabianą w szkole, to głównymi bohaterami są zazwyczaj chłopcy/mężczyźni, a kobiety są delikatnymi księżniczkami czekającymi na wybawienie. Mało jest, a jeszcze mniej mówi się o wzorcach dla dziewczynek, które nie byłby potulne i uległe. Nie dziwne więc, że tak wychowane kobiety, by się dopasowywać w ramy zarabiają mniej, bo nie są przyzwyczajone do walczenia o swoje. Często kobiety zaniżają swoją wartość rynkową, a na dane stanowiska aplikują gdy spełniają niemal 100% wymagań, gdzie mężczyźni próbują swoich sił przy około 80% (jeśli nie mniej). Dlatego tak ważne jest pokazywanie, że kobiety też mogą być prezeskami, naukowczyniami, że mogą wykonywać męskie zawody. Pokazywanie dziewczynek w tych rolach na plakatach dotyczących przyszłych zawodów dzieci jest potrzebne. Używanie feminatywów może dla nas być z początku ciężkie, dziwnie brzmiące, czasami możemy nie wiedzieć jak zrobić formę żeńską, ale z czasem przywykniemy, a dla naszych dzieci będzie to już normalne. 

Tworzenie inkluzywnego języka może nie być łatwe, ale to mały krok ku lepszemu, bardziej zrównoważonemu światu. Niektórzy mają również problem z osobami traspłuciowymi lub które nie wpisują się w standardowe ramy, a raczej z ich językiem. Nie chcą zwracać się do nich wybranym imieniem czy zaimkami. Uważam to za brak kultury i szacunku. Bo skoro takie osoby mogą mieć wymagania by zwracać się do nich tytułami zawodowymi jak np. Profesor, czy ksiądz, albo wybraną formą imienia np. Olek zamiast Aleksander, czy przezwiskiem, to jaki jest problem zwracać się do transpłuciowej osoby jej nowym imieniem? Mam świadomość tego, że błędy mogą się zdarzać, możemy się pomylić, ale sądzę, że taka osoba się nie będzie nam mieć tego za złe jeśli nie zrobimy tego z premedytacją. A zwracanie się do niej w wybrany przez nią sposób, czy dawanie miejsca na wybraną formę pokazuje naszą akceptację, normalizuje to i daje poczucie takiej osobie, że jest to bezpieczna przestrzeń, gdzie może być sobą.

Jeśli interesujesz się tematem inkluzywnego języka, feminatywów i kwestii wychowywania dziewczynek to polecam takie profile na Instagramie jak @aniamaluje, @martynakaczmarek, @kasia_coztymseksem, @jakwychowywacdziewczynki i @kosmosdladziewczynek.

 


Podsumowując już ten odcinek słowa mają ogromną moc w kształtowaniu rzeczywistości. Powinniśmy zwracać większą uwagę na to jak mówimy, bo mamy wpływ na innych. To jest mała rzecz, która może sprawić, że małymi kroczkami świat stanie się lepszy. 

Mam nadzieję, że podobał ci się ten odcinek. Będzie mi miło jeśli napiszesz kilka słów na temat tego podcastu czy to w aplikacji której słuchasz, czy też bezpośrednio do mnie na social mediach np. malymi.kroczkami_podcast na instagramie. Nie zapomnij też zasubskrybować, by być stale na bieżąco!