Masz plan, naszkicowane postacie i świat i co dalej? Jak przelać na papier swoją powieść? O tym dzisiaj!
Witam w nowej serii podcastu Małymi kroczkami zatytułowanej “Pisarskie kroczki”, gdzie opowiem o moim procesie pisania powieści, a także tego jak idzie mi jej wydawanie w formie self-publishing. Jeśli interesuje cię co tworzę, możesz zasubskrybować mój kanał na spotify, czy gdzie tam słuchasz, zajrzeć na stronę malymi-kroczkami.pl, obserwować na mediach społecznościowych (Instagram -> @malymi.kroczkami_podcast, TikTok -> @malymikroczkami) lub przeczytać pierwsze kilkanaście rozdziałów mojej powieści na Wattpadzie (Córka bogów). Będzie mi również miło, jeśli dasz mi znać co sądzisz o tym co robię lub udostępnisz to dalej.
No dobra, cytując piosenkę z filmu Mulan (tego animowanego) “Brać do roboty, wroga bić już czas!”. Mamy swój arsenał w postaci planów wydarzeń, odpowiedzi na pytania po co piszemy, dla kogo, jaki cel ma bohater, jaki jest punkt zwrotny itp. a także kartoteki postaci i szkic świata, no to czas na prawdziwą zabawę i wyzwanie w postaci napisania powieści. Zacznijmy od tego by się zastanowić gdzie postawić pierwsze znaki. Czy chcesz zacząć od samego początku i punktu 1 na twoim konspekcie? A może chcesz zacząć od środka? Jak dla mnie nie ma na to pytanie dobrej odpowiedzi. Ja wychodzę z założenia, że najlepiej pisać to o czym się w danym momencie chce, bo dzięki temu jest łatwiej. Wcześniej wspominałam, że mnie bardzo inspiruje muzyka i mam nawet swoją pisarską playlistę na Spotify zatytułowaną Far Far away. Siadając do pisania puszczam ją sobie albo w konkretnej kolejności, albo odpalając tak zwane radio czyli pozwalając by Spotify dodawał mi też inne utwory, które będą pasować. I tak o to jak najdzie mnie jakiś pomysł spisuję go i rozwijam. Początkowo pisałam skacząc po wydarzeniach np. jednego dnia, czy przez kilka dni pisałam o tym jak moja bohaterka była w Krainie Ognia, gdzie musiała zmierzyć się z buntem smoków, a innym razem piszę o balu, który rozgrywa się kilka rozdziałów później. Osobiście nie widzę w tym nic złego o ile nie skaczemy w trakcie jednej sesji pisarskiej. Według mnie gorsze jest tkwienie w jakimś wątku, bo chronologicznie jest pierwszy i gapienie się w pustą stronę z frustracją, niż przejście nawet o kilka rozdziałów dalej kiedy ma się flow.
Tutaj jeszcze kilka słów o kwestii technicznej. U mnie pomysł, który był oderwany jakimś kawałkiem czasu od poprzednich rozdziałów był osobnym arkuszem w wordzie i w momencie gdy go coraz bardziej rozbudowywałam, łączyłam z pozostałymi w pliku który nazywałam dosłownie “Całość”. Nie wiem czy to idealny sposób, mi się sprawdził.
Tak więc ja zaczęłam od punktów, które miałam w konspekcie w kolejności, która mi odpowiadała danego dnia. A z czasem zaczęłam zapełniać wątki pomiędzy gotowymi rozdziałami. Kiedy miałam już pierwszy szkic, czyli całość od A do Z, wtedy zaczęłam myśleć nad dodatkowymi wątkami, które wzbogaciłby moją powieść.Kiedy nie wiedziałam co napisać, a czułam, że mi czegoś brakowało, zastanawiałam się, co bym chciała przeczytać jako fanka tej serii, nawet jeżeli nie byłoby to coś konieczne fabularnie. Śmieję się, bo w takich sytuacjach gdy miałam blokadę dosłownie pisałam fanfiki do mojej własnej powieści. Większość z nich nie dodawałam do całości, ale zostawiałam sobie i z czasem potrafiłam wykorzystać jakiś mały element z nich. A nawet jeśli nic z danego fragmentu koniec końców nie wykorzystywałam, to traktowałam to wszystko jako ćwiczenie pisania. Według mnie jest to zdecydowanie lepsze podejście niż odpuszczenie pisania danego dnia, ponieważ codzienne pisanie wyrabia nawyk i sprawia, że nadal jesteśmy wciągnięci w nasz świat. Co do tych “fanfików” to jeśli sami nie mamy na nie pomysłu, ani na jakiś wątek do książki, można poprosić bliskich by zarzucili jakimś tematem. Na przykład by napisać historię, której akcja dzieje się w święta, albo co by było gdyby… Takie ćwiczenie kreatywności potrafi przynieść super rezultaty. Jako ciekawostkę zdradzę, że taki zlecony fanfik dostałam od męża i miał on być sceną erotyczną, którą początkowo tylko zaznaczyłam w powieści, ale nie rozbudowywałam. Tak ładnie mówiąc pozwoliłam by moja bohaterka zamknęła drzwi tuż przed nosem czytelnika zanim dojdzie do czegoś więcej. Ten fanfik był dla mnie ogromnym wyzwaniem, ale postanowiłam się go podjąć. Nigdy wcześniej nie pisałam czegoś takiego i szczerze powiedziawszy czułam się nieco skrępowana. Musiałam się zastanowić jak ugryźć ten temat tak by nie wyszło za bardzo żenująco niczym z taniego pornola, a jednocześnie by faktycznie opowiadał o jakiejś intymnej sytuacji bohaterki. Wydaje mi się, że całkiem nieźle poradziłam sobie z tym zadaniem. Zadowolona z efektów nawet postanowiłam dodać kilka pikantniejszy scen do końcowej wersji powieści, co przesądziło o tym, że moją grupą docelową zostali tak zwani New Adult, czyli osoby 18-25 lat.
No dobra, ale powiedzmy mamy nagle olśnienie i okazuje się, że jednak nasza powieść powinna wyglądać inaczej i w sumie to co zrobiliśmy do tej pory nie pasuje i co teraz? Oczywiście można byłoby się wkurzyć, ale zamiast tego, warto przemyśleć, czy aby na pewno zmiana jest konieczna. Jeśli tak, czy da się jakoś wykorzystać to co do tej pory napisaliśmy chociażby w drugiej części. Mogę zdradzić, że mnie zdarzyło się coś podobnego. Miałam plan, zaczęłam nawet pisać i miałam już ileś tam stron, gdy nagle stwierdziłam, że mój pomysł o tym by część książki była retrospekcją bohaterki wydała się bez sensu, bo te wspomnienia zaczęły być za bardzo rozwinięte, a aby miały sens musiały takie być. Wtedy wpadłam na pomysł by trochę przekształcić mój plan i zamiast retrospekcji, stworzyć powieść chronologiczną, a to co miało być “współcześnie” a nie wspomnieniem umieszczę w drugiej części.
Teraz przejdźmy do opisów i dialogów. Przyznam szczerze, że nie jestem mistrzynią opisów. Nie umiem i nie lubię pisać długich i szczegółowych opisów. Może wynika to z tego, że też nie lubię takich czytać. Lubię gdy akcja jest szybka i autor pozostawia mi duże pole do wyobraźni. Wiem, że niektórych z kolei to frustruje, ale cóż jak kto woli. Jak dla mnie lepiej by było mniej opisów, niż za dużo. Niepotrzebna do szczęścia jest mi informacja jak wygląda każdy przedmiot w sypialni bohatera, ani też po raz dziesiąty przypomnienie jak wygląda dana postać. Serio co za dużo to niezdrowo.
Zanim przejdziemy do dialogu zatrzymajmy się na chwilę przy narracji. Mamy kilka opcji jeśli chodzi o wybór narratora – pierwszoosobowy, trzecioosobowy zza pleców bohatera i trzecioosobowy wszechwiedzący. Pierwszy typ jest dosyć oczywisty. Czytamy wszystko w pierwszej osobie, czyli jako “ja”. Trzecioosobowy zza pleców bohatera polega na tym, że opowiada nam ktoś o tym co się dzieje dookoła, ale nie ma wiedzy wykraczającej poza tu i teraz. Czasami nawet nie wie co się dzieje w głowach bohaterów, bywa, że jest skupiony na jednej postaci i mówi jakby z jej perspektywy. Z kolei trzecioosobowy wszechwiedzący, jak sama nazwa wskazuje wie wszystko. Wie co myślą i czują bohaterowie, wie też co się wydarzy w przyszłości. Każdy z tych rodzajów narracji jest dobry. Musimy zastanowić się co bardziej będzie pasowało nam do naszej powieści. Jeśli chcemy by czytelnik bardziej zżył się z bohaterem to wybierzmy pierwszoosobowy, jeśli zaś chcemy pokazywać perspektywę innych postaci w jednym rozdziale to lepiej postawić na trzecioosobowy. Co nie wybierzesz będzie dobre o ile nie będziesz łączyć tych narracji. Miałam na czytniku jedną książkę, która była pisana w trzeciej osobie, ale posiadała tak długie fragmenty retrospekcji opowiadanej w pierwszej osobie, że stanowiły one czasami większość rozdziału i to było straszne. Bo kiedy człowiek w końcu przywyknął do tego, że czyta jako “ja”, nagle się zmieniało. Oj bardzo mnie to drażniło, do tego stopnia, że była to jedna z przyczyn dla której porzuciłam czytanie tej powieści. Druga to była wkurzająca fabuła, ale to szczegół.
Kolejna rzecz dotycząca narracji, to czas. Zazwyczaj piszemy w czasie przeszłym, zwłaszcza jeśli narrator jest trzecioosobowy. Chociaż zdarzają się kwiatki w postaci czasu teraźniejszego przy trzecioosobowym narratorze. Tak chociażby było w Red, White & Royal Blue. Książka bardzo fajna, ale długo zajęło mi przestawienie się na styl narracyjny typu “Henry idzie i odkłada gazetę”, “Alex patrzy na niego i chce go pocałować”. Trochę to jakbym czytała scenariusz, a nie powieść. Jak dla mnie taki wybór jest kiepskim pomysłem.
Teraz przejdźmy do dialogów. Pamiętasz jak w poprzednim odcinku mówiłam by wiedzieć w jakim czasie się pisze? To pamiętaj, że ważne jest również wiedzieć z jakiej grupy społecznej pochodzi nasz bohater. Jeśli akcja dzieje się w średniowieczu, to raczej nikt nie będzie używał współczesnego języka i slangu. Tak samo parobek na wsi nie będzie mówił niczym lord na zamku. A trzylatek raczej nie będzie mówił jak profesor uniwersytecki i odwrotnie. Warto o tym pamiętać, tak samo jak o wykorzystywaniu osób czy przedmiotów z epoki, czy świata. W wymyślonej krainie fantasy, raczej nie będą pić szampana, wołać “O Jezu!”, czy używać Coco Chanel no 5, no chyba, że to jakaś alternatywna rzeczywistość. Dialogi też nie mogą być sztuczne. Pomyśl o tym jak ty i twoi bliscy rozmawiacie. W mowie potocznej zdania nie muszą być idealne pod kątem gramatycznym, zwłaszcza jeśli postać jest na przykład zestresowana. Więcej o pisaniu dialogów i opisów można znaleźć np. w książce Stephena Kinga “Pamiętnik rzemieślnika”. Swoją drogą czytanie o karierze jednego z najbardziej znanych pisarzy jest bardzo ciekawe i inspirujące.
Na koniec zastanówmy się jak długo należy pisać powieść. Odpowiedź brzmi to zależy. Mówi się, że pierwszy szkic powinno się ukończyć w ciągu 3 miesięcy, a potem szlifowanie go może trwać nawet latami. Ja swoją powieść pisałam łącznie około roku. Trzeba jednak pamiętać, że nie miałam możliwości by codziennie siadać do pisania i spędzać nad tym wielu godzin. Tak naprawdę dopiero kiedy przeszłam na zwolnienie w związku z ciążą miałam więcej czasu by ją dokończyć. Za to drugą część chyba faktycznie napisałam w jakieś 3 miesiące, ale ona jest nadal w stanie pierwszego szkicu. Jakby ktoś się zapytał co to znaczy pierwszy szkic to bym to porównała do stanu zamkniętego surowego domu. Czyli mamy dach, mamy ściany, ale nie mamy paneli, pomalowanych ścian ani nic takiego.
To tyle na dzisiaj. W kolejnym odcinku opowiem o syndromie oszusta i jak przyjmować opinie innych! Do usłyszenia za 2 tygodnie. A już teraz możesz odwiedzić moje profile na mediach społecznościowych, oraz Wattpad, gdzie znajdziesz pierwsze rozdziały mojej powieści Córka bogów. Będzie mi również miło jeśli dasz mi znać co myślisz o mojej twórczości i udostępnisz ją dalej.
- Instagram -> @malymi.kroczkami_podcast
- TikTok -> @malymikroczkami
- Wattpad -> Córka bogów
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.