Czasami kiedy dojdziemy do momentu, że robimy wszystko co chcemy, możemy zacząć brać na siebie za dużo. Warto wtedy umieć sobie odmawiać.
Tytuł dzisiejszego odcinka może brzmi trochę przewrotnie, bo nie chodzi mi o to, by np. nie jeść kawałka ciasta, czy zrobić sobie coś dla przyjemności. Właściwie to chodzi o zupełnie coś odwrotnego. Uważam, że powinniśmy podchodzić do siebie z szacunkiem i wyrozumiałością. Nikt przecież nie wie tyle o nas samych, o naszych trudnościach i przeżyciach co my sami. Jednocześnie często my sami narzucamy sobie więcej niż jesteśmy w stanie udźwignąć. Łączy się to poniekąd z tym co mówiłam w odcinku #029 Żyj dla siebie, a nie dla innych, że w momencie kiedy naszym głównym celem jest uszczęśliwianie innych dookoła i całą energię skupiamy na tym by innych nie zawieść, to może po prostu nas za bardzo przeciążyć.
Ale załóżmy, że doszliśmy do tego etapu w życiu, gdzie już nie robimy niczego na pokaz, by komuś coś udowodnić, czy by komuś się przypodobać. Robimy to co chcemy, co my sami postanowimy. I tu czasami może pojawić się problem, bo zachłyśnięci wolnością i że możemy w końcu robić to o czym marzyliśmy, możemy wziąć na siebie za dużo. Np. zapisujemy się na kurs językowy, zumbę, areobik, klubu modelarskiego i coś tam jeszcze, a przy tym wszystkim mamy pracę i np. rodzinę, którą musimy się zająć, to nagle się okazuje, że zapominamy w tym całym robieniu rzeczy dla siebie o sobie, o odpoczynku. Może nawet przez pewien czas będzie nam się wszystko układało i będzie nam pasował taki harmonogram, który będzie dopracowany idealnie by wszystko pomieścić, ale życie nie jest idealne i zdarzają się niespodziewane rzeczy. Nagle wyskoczy dodatkowa praca w pracy, tu dziecko zachoruje, tam się okaże, że nagle trzeba chodzić po urzędach, by coś załatwić oraz inne tego typu rzeczy i się okazuje, że nasz idealny plan nie przewidział tego i nie dajemy sobie rady. To może powodować frustracje, złość, przygnębienie itp., bo jak to tak, mieliśmy żyć dla siebie, a się okazuje, że nic dla siebie nie robię, albo już mi te rzeczy nie sprawiają przyjemności, bo jestem zbyt spięta wszystkim innym dookoła.
Dlatego po pierwsze proponuję zmiany wprowadzać pojedynczo. Zobaczyć przez jakiś czas jak nam się to układa, czy nam wszystko pasuje i ewentualnie dodawać kolejne. Po drugie ważne jest by mieć świadomość swoich możliwości i priorytetów. Co jest dla mnie ważniejsze? Zajęcia językowe, czy sportowe? Co w pierwszej kolejności chciałabym zrobić, jakie korzyści i straty będę mieć jeśli zacznę coś robić, a jakie jeśli nie zrobię tego.
Mam świadomość tego, że często to nie są łatwe decyzje, bo często też nie są to tylko bazujące na tym co my chcemy. Jednakże niezależnie od tego i tak warto zastosować się do rad które wcześniej wspomniałam.
Ja aktualnie studiuję zaocznie i muszę przyjeżdżać z drugiego końca Polski na zajęcia (póki co do końca semestru jednak zdalnie), zaczęłam nową pracę, gdzie jest wiele rzeczy nowych, które muszę się nauczyć, mam rodzinę z którą chcę spędzić jak najwięcej fajnych chwil, prowadzę podcast, muszę pisać magisterkę, a przy tym wszystkim chciałabym się jakoś rozwijać i napisać książkę. Ostatnio dostałam się do Ligi Odpowiedzialnego Biznesu, czyli cyklu szkoleń i spotkań dotyczących praktyk CSRowych, które dla najlepszych mogą zakończyć się stażem w jednych z największych firm w kraju, które działania CSRowe mają szczególnie rozwinięte. Byłoby to coś super, coś co bym chciała, jednakże wiem, że to byłoby dla mnie za dużo. Co drugi weekend mam zajęty wyjazdami na uczelnię, nie chcę poświęcać reszty na wyjazdy do Warszawy, chcę spędzić czas z rodziną. Poza tym aktualnie mam taki transfer wiedzy w pracy, że nie chcę dokładać sobie dodatkowych informacji. Jak się zgłaszałam na to, nie miałam jeszcze pracy, więc myślałam, że dam radę, jednak życie pokazało mi, że byłoby to zbyt ciężkie. Oczywiście mogłabym przysłowiowo spiąć poślady i jakoś się zorganizować, ale sama organizacja to nie wszystko. W moim życiu ostatnio było wiele zmian, stresu, małe dziecko też nie pomaga przy wysypianiu się, więc uważam, że nawet jakbym miała najlepszy harmonogram na świecie, który by połączył wszystko co bym chciała robić, to odbiłoby się to kosztem moim lub moich bliskich, a tego nie chcę.
W sumie dopiero od niedawna zaczęłam traktować siebie, nazwijmy to po ludzku, a może lepiej z czułością i wyrozumiałością. Nie narzucałabym nigdy tylu obowiązków, planów i stresów mojej przyjaciółce, więc dlaczego miałabym robić to sobie? Jestem człowiekiem, mam prawo do emocji, zmęczenia, zdrowia, marzeń i planów. Nie chciałabym by moje dzieci w przyszłości zarzucały na siebie więcej niż są w stanie udźwignąć, dlatego też chcę być dla nich dobrym przykładem.
Nie powiem, żebym kiedykolwiek pałała miłością do swojego ciała. Zawsze znajdywałam coś co mi się w nim nie podobało. Głównie było to związane z wagą. Jednakże nie katuję się dietami. Po pierwsze wiem, że wszystkie diety cud mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku, więc nie robię sobie głodówek. Zamiast tego staram się zmienić swoje nawyki żywieniowe. Kiedy nie dawałam sobie rady sama, sięgnęłam po pomoc. Jem teraz zdrowiej, nie jem słodyczy, chociaż też podchodzę do wszystkiego zdroworozsądkowo. Jak jestem na jakimś przyjęciu nie będę przychodziła z własnym jedzeniem i tęsknie patrzyła na stół z pysznościami, ale spróbuję tego. Może nie wszystkiego, na pewno nie będę się zajadać. Ale zjem z chęcią kawałek ciasta. Bo jeśli chcę wytrzymać na diecie, to nie mogę robić wszystkiego wbrew sobie i pozbawiać się całej przyjemności życia, bo wtedy będę raczej bywała na diecie, którą bym nienawidziła, od czasu do czasu łamiąc swoje zasady i mając z tego powodu wyrzuty sumienia. Czasami odmawiam sobie czegoś na co mam szczególną ochotę, czy to jedzenie, czy jakaś czynność, bo wiem, że aktualnie nie wyszłoby mi to na zdrowie. Wolę przełożyć to sobie na czas, kiedy będzie to bardziej odpowiednie. Chociaż bywa to cholernie trudne i frustrujące.
Jeszcze wiele pracy przede mną zanim nauczę się jeszcze lepiej odmawiać sobie, zwłaszcza w kwestii angażowania się emocjonalnego i przeżywania rzeczy na które nie mam wpływu. Wierzę jednak, że dam radę.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.