Podcast #033 – Kilka słów o miłości

W związku z zbliżającymi się Walentynkami chciałam porozmawiać o miłości, ale nie tej słodko-pierdzącej jak z niemal każdej komedii romantycznej, ale o tej prawdziwej. O jej rodzajach i odpowiedzialności jaka się z nią wiąże. Wierzę, że będzie to odcinek dla każdego i dla osoby, która nigdy nie była w związku i dla takiej co jest w długoletnim.

Kiedyś na jakiejś lekcji mieliśmy temat miłości i tego że ma różne rodzaje, zgadzam się z tym. Chociaż z jednej strony może się wydawać, że przecież miłość to pragnienie szczęścia i bezpieczeństwa dla drugiej osoby, więc niezależnie, czy mowa o miłości romantycznej, rodzeństwa, czy nawet przyjacielskiej to jest niby wszystko to samo, ale są pewne szczegóły które je różnią. 


Zacznijmy od miłości rodzicielskiej. Tak więc ten kto mówił, że jest to miłość od pierwszego ujrzenia dziecka, czy nawet dowiedzenia się o ciąży, że tak powiem gówno wiedział. Kiedy dowiedziałam się o ciąży to czułam strach, przerażenie, a nie miłość. Bałam się, czy dam radę. Z czasem czułam ekscytację, zagubienie, troskę o dziecko, strach czy będzie z nim wszystko ok. Ale nie czułam miłości. Najbliższe temu było usg pierwszego trymestru, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy i uświadomiło mi to, że faktycznie jestem w ciąży i spodziewam się dziecka (w sumie czego innego można się spodziewać velicilaptora?), ale to bardziej czułam wzruszenie i radość.

Po porodzie nie czułam miłości tylko zmęczenie i ulgę, że to już po wszystkim. Dopiero po jakimś czasie zaczynało to do mnie docierać. Im bardziej poznawałam moje dziecko, tym większą miłością go darzyłam. Obecnie kocham go najmocniej na świecie i nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale tak jak mówię to też nie przyszło od razu i nie przyszło samo. Wymagało dużo pracy i cierpliwości. Więc kiedy słyszę, że ktoś mówi kobiecie, która nie chce dziecka, że kiedyś je pokochasz, to mi się nóż w kieszeni otwiera, bo to nie takie proste, poza tym może przyprawić o poczucie winy matkę, która cały czas chciała mieć dziecko. Serio, ja przez pierwszy czas czułam bardziej poczucie winy, że nie czuję bezgranicznej miłości do swojego dziecka niż właśnie miłość. Więc błagam, nie mówcie tak i nie krzywdźcie tym młode mamy.

Miłość rodzicielska nie jest prosta, jest skomplikowana, męcząca. Bo w sumie jak ktoś będzie nam ciągle płakał, brudził, gryzł, rzygał na nas, budził w środku nocy i nie dawał ani chwili spokoju, to jest mała szansa, że takiego człowieka byśmy nawet polubili. Ale z dziećmi jakoś potrafimy. Mi pomagało to, że sobie przypominałam, że jest on moim największym marzeniem,  jest moim dzieckiem. Patrzenie jak dorasta, jak osiąga kolejne małe kroczki, jak się śmieje, bawi, czy potem jak powiedział pierwszy raz mama, czy kocham cię, są wspaniałe i dzięki nim z każdym dniem kocham go jeszcze bardziej. Widzę w nim siebie, widzę w nim jego tatę, dziadków, czyli osoby które kocham, więc to pomaga. 

Jest też to miłość bardzo odpowiedzialna, pod tym względem chyba najbardziej. Z jednej strony chce się dla osoby, którą się kocha dać wszystko i oszczędzić każdego nawet najmniejszego cierpienia, ale z drugiej strony nie ukrywajmy miałoby to zły wpływ na jego wychowanie. Dawanie wszystkiego i wyręczanie we wszystkim spowoduje, że otrzymamy osobę wielce roszczeniową, rozpuszczoną i niesamodzielną, a tego przecież nie chcemy. Chronienie przed każdym cierpieniem, też jest zgubne, bo prędzej czy później rzeczywistość nas dopadnie i taka osoba nie będzie w stanie sobie z tym poradzić. Przypomina mi to jeden odcinek Black Miror, gdzie kobieta wczepiła czip swojej córce by niby ją chronić. I tak jak dziewczynka bała się psów, to ona je zamazywała, by ta ich nie widziała, zamazywała krew, by ją to nie straszyło itp. W rezultacie dziewczyna nie była dostosowana do świata i w końcu się zbuntowała i uciekła. 

Tak więc podsumowując ten wątek miłość rodzicielska jest piękna, ale wymagająca i odpowiedzialna. Nie da się nikogo zmusić do żadnej miłości, nawet tej do dziecka, więc nie pieprzmy głupoty o tym, że każda matka kocha dziecko od samego początku i że każda pokocha. 


Miłość przyjacielska. Jestem osobą, która jeśli kogoś lubi, to będzie starała się troszczyć i pomóc swoim najbliższym za wszelką cenę. Mam w swoim gronie kilka osób, które są dla mnie ważne niczym rodzina, a nawet i bardziej. Może ktoś zapytać jak to. Otóż dla mnie przyjaciele to część rodziny. Ktoś komu mogę powierzyć wiele rzeczy, ktoś kto mi zawsze pomoże i będzie ze mną i w dobrych i złych chwilach. Co więcej mają tą przewagę nad rodziną (pomijając męża, ale on też jest moim przyjacielem), że to ja ich wybrałam. Uznałam, że są godni bycia mi bliskimi. Mają coś w sobie co uważam za cenne. Z rodziną nie mamy takiej możliwości. Mam w rodzinie ciotki, wujków, czy kuzynostwo, które widzę głównie na weselach i pogrzebach. Oprócz jakiś tam więzów krwi, czy czasami nazwiska nie łączy nas nic. Są mi obojętni, dlatego nigdy nie postawię ich wyżej niż moich przyjaciół. Nie mówię tu o bliskiej rodzinie, choć i tu są osoby, które cenie, na swój sposób kocham, ale dla mnie są mniej ważne niż przyjaciele. Brzmi okrutnie? Możliwe, ale jeśli będę miała do wyboru pomóc przyjaciółce, czy ciotce, którą jedynie łączy nas wspólna prababcia to bez chwili wahania wybiorę przyjaciółkę. Dlatego też na moim ślubie byli moi przyjaciele, a nie daleka rodzina. Miałam to gdzieś czy to wypada, czy nie, czy oni mnie zapraszali na swoje wesela czy nie. Ja chciałam spędzić ten ważny dzień w gronie moich najbliższych, a tamci się do tej grupy nie zaliczali. 

Z miłością przyjacielską jest o tyle inaczej niż z inną, że tu można pozwolić sobie na więcej. Nie jesteśmy tu za nikogo odpowiedzialni, możemy służyć radą, ramieniem, ale nie mamy wpływu na decyzje, zachowanie czy wychowanie tej osoby.


Miłość romantyczna i partnerska. Moim skromnym zdaniem najlepsze jest właśnie połączenie przyjaźni i miłości romantycznej, ponieważ daje to nam poczucie, że oprócz wspaniałego kochanka, rodzica naszych dzieci, czy osoby, która zrobi nam niespodziankę z okazji walentynek, czy dnia pizzy, mamy przyjaciela i partnera, czyli kogoś, kto pomoże nam sprzątnąć syf w naszym życiu, czasami kopnie w tyłek byśmy się ogarnęli i będzie wspierać, gdy wydarzy się coś złego. Kogoś kto nie patrzy tylko na nasz wygląd, portfel, czy pozycję, ale ceni w nas sobie inne wartości i będzie bez problemu nam czyścił pomarszczoną pupę na starość, jeśli będzie taka potrzeba. 

Miłość to coś więcej niż kwiatki, czekoladki, wyjście do knajpy, kina i seks. Swoją drogą nie potrzeba miłości by mieć udane życie erotyczne, ale dla mnie jest to na tyle intymne, że wolę robić to z kimś kogo kocham, jak ktoś woli inaczej, droga wolna, nic mi do tego. 

Miłość to dbanie o siebie nawzajem. To powiedzenie ja tym razem wstanę do dziecka w nocy, to zrobienie kanapek do pracy, to nawet złożenie skarpetek tak jak lubi druga osoba. To myślenie o tej osobie tak, by sprawić jej przyjemność, by pomóc. To podzielenie ostatniego ciasteczka, czy pizzy, jeśli wiemy, że druga osoba też chce. To towarzyszenie i wspieranie w czasie trudnych chwil, bólu i smutku. To wspólne dzielenie się radością. Miłość jest wtedy, gdy okazujemy sobie szacunek, wspieramy się w swoich marzeniach. Czasami to jest powiedzenie niewygodnej prawdy, konstruktywna krytyka. To branie odpowiedzialności za wspólne czyny i decyzję. To szczerość, ale nie mylić z chamstwem. 

Jak byłam młodsza wyobrażałam sobie miłość głównie tą romantyczną. Że zawsze musiałabym się poświęcić dla drugiej strony, a to błąd! W miłości nie może być całkowitego poświęcenia jednej strony na rzecz drugiej, zwłaszcza, jeśli ta druga nic nie daje. Miłość też nie jest wymuszaniem zmian na drugiej stronie. Nie zmuszajmy drugiej strony by dla nas zmieniła swoje pasje, przyjaciół, by poświęciła się tylko nam, bo to jest toksyczne. 


Miłość nie ma płci, może ją odczuwać każdy i wobec każdego i nadal jest to coś pięknego! No bo co złego jest w tym, że kochamy kogoś tak mocno, że chcemy go przytulać, całować, robić kanapki, pomóc przy chorobie, pomóc w trudnych chwilach, wspólnie cieszyć się szczęściem? Nie ma nic złego. Wyobraź sobie najpiękniejszą miłość jaka tylko przychodzi ci do głowy. Nie skupiaj się na osobach, które sobie wyobrażasz, tylko na uczuciu. Piękne co nie? Czujesz się dobrze myśląc o czymś takim, czujesz się szczęśliwy, bezpieczny, czujesz, że to jest dobre i to właśnie na tym powinieneś czy powinnaś się skupić, gdy ktokolwiek mówi o miłości. O uczuciu między dwojgiem ludzi, a nie o tym kim te osoby są.

Nie rozumiem tego, że ktoś może mówić, że jest to złe, czy niemoralne. Powiedzcie mi gdzie? W uczuciu? W trosce o drugą osobę? Jeśli jedyny fakt, który przeszkadza ci w czyjejś miłości są czyjeś genitalia, to chyba nie oni mają problem, a ty. 

Kiedyś słyszałam komentarz od tej samej osoby, że to jest złe, bo nie jest to w zgodzie z naturą. Kiedy powiedziałam, że owszem jest, bo w naturze też są takie rzeczy, to odparła mi ta osoba, że ludzie to coś więcej niż zwierzęta i nie można ich do siebie porównywać. Czujecie tę hipokryzję? Tak więc argument z dupy. 

Mówienie, że wśród tych grup jest większe prawdopodobieństwo pedofilii też jest błędne. Z tego co pamiętam to z komisji pedofilskiej przeprowadzonej w Polsce wynika, że najwięcej zgłoszeń dotyczy duchownych, a także najbliższych rodzin ofiar. Tak więc wnioski wyciągnijcie sobie sami. 

Osobiście znam kilka osób, które należą do społeczności LGBT+, jedni są fajniejsi, inni mniej, dokładnie tak jak moi znajomi. Ludzie jak ludzie. 


Wracając jednak do kwestii miłości. Nie będę poruszać tematu miłości platonicznej, bo co tu dużo mówić, jest chyba najgorszą z możliwych miłości. Zamiast tego chciałabym pomówić na koniec o małżeństwie. 

Małżeństwo- To związek dwojga ludzi, którzy w świetle prawa tworzą rodzinę. Przysługuje im dzięki temu szereg przywilejów, w przeciwieństwie do zwykłej pary. 

Jedni powiedzą, że to święte połączenie dusz. Ok, macie prawo, jednak mi się wydaje, że takie połączenie dusz zachodzi w momencie, gdy obie strony po prostu się kochają. I tyle. Ale każdy ma prawo do swojej interpretacji.

Dla mnie osobiście małżeństwo to pewnego rodzaju stabilność i spokój. Głównie ze względów prawnych. Mam prawo do informowania mnie o stanie zdrowia mojego męża, prawo do podejmowania decyzji związanych z jego leczeniem, jeśli on nie będzie w stanie. Wiem, że jakby komukolwiek z nas coś się stało, to drugiej stronie przysługuje prawo do majątku drugiej osoby. Jest też to duże ułatwienie, bo możemy się razem rozliczać, w momencie jak się urodziło dziecko, to nie musieliśmy dodatkowo chodzić do urzędu potwierdzać jego ojcostwa, swoją drogą to samo nazwisko też jest ułatwieniem, bo przynajmniej nikt mnie później nie będzie pytał, czy to aby na pewno moje dziecko, skoro mamy inne nazwiska. Chociaż z nazwiskiem to bywa różnie. Z jednej strony trochę żałuję, że nie wzięłam podwójnego, ale z drugiej strony jestem leniwa i nie chciałoby mi się pisać dwóch nazwisk wszędzie. I w sumie to tyle z tego co mi daje małżeństwo. 

De facto nie jest mi potrzebne, by przypominać o miłości do mojego ukochanego, bo to wiem i bez patrzenia na obrączkę, czy akt małżeństwa. Jednakże cieszę się, że miałam możliwość pokazania, że tego typa wybrałam na mojego stałego współlokatora. Cieszę się, że miałam możliwość zrobienia wesela, chociaż nigdy w życiu nie chciałabym organizować kolejnego, bo to była męczarnia. Cieszę się, że mamy przywileje o których wspomniałam. Mam nadzieję, że w przyszłości każdy będzie mógł wziąć ślub z kimkolwiek by chciał. I nie, aktem u notariusza nie da się wszystkiego załatwić, a nawet jeśli to jest bardziej skomplikowane. 

Tym którym przeszkadza ślub osób LGBT+ niech nie biorą w nim udziału, albo sami niech takiego nie biorą, jednakże nie zabraniajcie tego innym. Nikt nie mówi, że takie osoby, będą szły do kościoła i tam brały religijny ślub, raz, że raczej same by nie chciały, a dwa, że rozumiem, że nie mogliby udzielić im ze względu na jakieś zasady wspólnoty. Ok. Ale nie zapominajmy, że mamy ślub cywilny, który właśnie jest bardziej dla osób, które nie potrzebują tego aspektu duchowego. 


Podsumowując miłość ma kilka rodzai, każda jest inna, ale każda jest równie wspaniała (pomijając platoniczną) i każdy ma prawo ją odczuwać bądź nie. Nie można nikogo zmusić do miłości, ale nie można również jej zakazać. W dniu, którym kulturowo przyjęło się, że jest dniem zakochanych, życzę każdemu, by zaznał miłości i by miał możliwość tę miłość sformalizować jeśli by chciał.