Święta przesilenia zimowego

Śnieg gęsto sypał za oknem spowijając świat dookoła białym puchem. W takich chwilach Amea cieszyła się, że może pozwolić sobie na luksus bycia w ciepłym budynku, a nie musieć odmrażać sobie kończyn na dworze jak strażnicy. Nie przepadała za zimą i chłodem, ale Przesilenie Zimowe było zawsze miłą odmianą wobec szaro-białej rzeczywistości, która ciągnęła się od Pierwszego Miesiąca Vendesa, po koniec Drugiego Miesiąca Ludzkiego. Cztery miesiące ciemności, chłodów i śniegu, a w niektórych krainach nawet i więcej. Najlepiej jej zdaniem miała Ognista Ziemia u których zimy były łagodne, niemal jak wiosna czy jesień w Centui. Jednak mimo wszystko lubiła być tutaj podczas Przesilenia. Cały pałac przystrajano wtedy ozdobami z kolorowego dmuchanego szkła, które wręcz migotały od oświetlających je świec. Było w tym coś magicznego. No i nie można było zapomnieć o jarmarkach, które odbywały się w całym królestwie. Definitywnie te momenty sprawiały, że zima nie była taka zła. Szkoda tylko, że całe świętowanie trwało tylko miesiąc, chociaż to i tak najdłużej ze wszystkich Pięciu Królestw. Zdaniem Amei, gdyby chociaż zostawiono ozdoby i oświetlenia przez resztę miesięcy, zima byłaby trochę mniej przygnębiająca. Nawet nie chodzi o to, by przez cały czas świętować, ale kolorowe światełka byłyby miłą odmianą na tle skutego mrozem miasta.
Delikatnie dotknęła najbliżej wiszącej ozdoby w kształcie niebieskiego sopelka, który przystrajał okno wychodzące na panoramę Elden, stolicy Centui. Nawet z tej odległości było widać tętniący życiem rynek, który błyszczał od jarmarcznych stoisk. Z jednej strony kusiło ją by wymknąć się, by pokrążyć między stoiskami i napić się grzanego cydru, z drugiej ostatnie dni pobijały rekordy niskich temperatur jakie zanotowano w ciągu kilkudziesięciu lat, więc wcale nie było jej spieszno by opuszczać ciepłe zamkowe mury. Na samą myśl o mrozie otuliła się mocniej swetrem, który miała na sobie. 
- Chciałabyś tam pójść? - zapytał się Logan, który po cichu zakradł się do swojej narzeczonej i objął ją od tyłu. 
- Może innym razem, kiedy będzie trochę cieplej. 
- Ktoś się chyba za bardzo przyzwyczaił do egzotycznej zimy w Ognistej Ziemi. - zaśmiał się.
- Przynajmniej tam wyjście na dwór nie groziło odmrożeniem uszu. 
- Wystarczy tylko odpowiednio się ubrać. Słyszałaś o czymś takim jak czapka? 
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. 
- Naprawdę istnieje coś takiego. Zakładasz na głowę i zakrywa ci uszy. Cud techniki! - zadrwił książę, a Amea zdzieliła go łokciem. 
- Wiem co to czapka, myślisz, że przetrwałabym w Nortuvi nie mając jednej? 
- W sumie fakt. Tam jest wiecznie zimno, aż dziw, że Nortuvczycy nie rodzą się odziani w futra. 
- Bez przesady. Latem nie jest tak źle, chociaż fakt, zimy nie są tam najprzyjemniejsze. A mimo wszystko w taką pogodę potrafią się kąpać w morzu. 
- Żartujesz? - Logan spojrzał się z niedowierzaniem. 
- Nie. Kąpiel w noc Przesilenia Zimowego jest jednym z najważniejszych punktów świętowania. 
- Chcesz mi powiedzieć, że mimo twojej niechęci do zimna z własnej i nieprzymuszonej woli kąpałaś się w morzu w noc Przesilenia Zimowego? Niemożliwe.
- No cóż, nie było to w pełni z własnej i nieprzymuszonej woli, bo jako córka bogów i gość honorowy musiałam dostosować się do panujących tam zasad, ale tak, zrobiłam to. Wbrew pozorom nie było to takie złe. Co nie znaczy, że mam zamiar to powtórzyć. - dodała ze śmiechem.
- W sumie nigdy mi nie opowiadałaś, jak wyglądały twoje święta w innych królestwach.
- Jak załatwisz coś ciepłego do picia, to może zgodzę się, by ci powiedzieć. - odparła z uśmiechem.

	Pół godziny później siedzieli w pokoju Amei, każdy trzymając kubek parującego napoju czekoladowego. Loganowi udało się również zwędzić kilka ciastek korzennych, które kucharki szykowały na najbliższe przyjęcie. Jego urok osobisty był przydatny przy okradaniu kuchni z łakoci. Już jako dziecko potrafił wykorzystać go by owinąć pracujące tam kobiety wokół palca. Żadna nie mogła oprzeć się jego anielskiemu uśmiechowi. Później mina niewiniątka zaczęła być coraz mniej skuteczna, więc zmienił strategię i połączył fakt, że był przystojny z pochlebstwami. Ameę kiedyś irytowało to zachowanie, chociaż starała się przymykać na to oko, gdyż trzeba było mu oddać, był skuteczny. Teraz to już nie miało znaczenia. Wiedziała, że jest tylko i wyłącznie jej. Więc kiedy Logan wręczył jej udekorowane lukrem ciasteczko, z wdzięcznością je przyjęła i wgryzła się. Uwielbiała słodkości a zwłaszcza te świąteczne. Miękkie wnętrze, krucha góra i wyraźnie korzenny smak, który jednoznacznie kojarzył się jej z zimowymi wieczorami, kiedy to w forcie z koców grali w gry, albo zwyczajnie siedzieli obok siebie zajęci swoimi sprawami. Lubiła tę tradycję. Nawet gdy byli już nastolatkami i akurat Amea była na Przesilenie Zimowe w Centui, budowali swoją małą fortecę i spędzali w niej wieczory zajadając się ciastkami i odpoczywając w swoim towarzystwie. Nie musieli nawet nic mówić, wystarczyło, że byli obok siebie. Była to zawsze miła odmiana od niekończących się imprez, które miały miejsce na zamku w tym okresie. Praktycznie codziennie przez cały miesiąc odbywały się jakieś wydarzenia: bale, wieczorki muzyczne, przedstawienia i wystawne kolacje. Po tygodniu można było mieć tego wszystkiego dość. Amea miała nadzieję, że skoro królowa jest zajęta przygotowaniami do ślubu, to nie będzie miała czasu na organizację tych wszystkich świątecznych wydarzeń, ale jak widać myliła się. Na swój sposób podziwiała swoją przyszłą teściową. Trzeba było jej oddać, że mało kto potrafił jej dorównać w organizacji tylu wydarzeń na raz. Rozmieszczanie przybywających do stolicy gości, zapewnienie rozrywek, jedzenia i tego typu rzeczy doprowadziłyby Ameę do szału już przy pierwszej okazji, ale jak widać królowa Tiana za to świetnie się w tym odnajdywała. Pod tym względem miała nadzieję, że jej teściowa będzie żyła wystarczająco długo by ten obowiązek nie spadł na córkę bogów.
- To może zacznijmy od moich pierwszych świąt poza Centuą. - zaczęła, gdy wygodnie usiadła na łóżku i wzięła łyk napoju - W Shaul Przesilenie Zimowe świętuje się przez tydzień. Od dnia przesilenia, aż po Nowy Rok. W tym czasie organizowane są konkursy na poezję i piosenki. Co dzień rano wybiera się nowy temat. Jest to ważny punkt dnia. Podczas śniadania władca wyciąga z ozdobnej misy karteczkę z napisanym motywem przewodnim. Może to być wszystko. Od ogólnych tematów jak miłość, po konkrety typu czerwony latawiec. Następnie uczestnicy mają około dwie, trzy godziny by wymyślić swój unikalny utwór. Wieczorem nagradza się najlepszych wręczając im złote pióra. Jakoś nigdy nie udało mi się wygrać żadnego, ale też jakoś wielce się nie wysilałam by stworzyć coś imponującego. W Królestwie Powietrza od najmłodszych lat dzieci się kształci na wrażliwych poetów, więc można powiedzieć, że mieli przewagę nade mną. - starała się usprawiedliwić - Oprócz tego domy przystraja się wieloma światełkami. Ci co bogatsi mogą sobie pozwolić na magiczne lampki, reszta osób zadowala się świecami i papierowymi lampionami.
- Brzmi uroczo. - odparł książę z pełną buzią.
- I tak jest. Ogółem cały okres przesilenia to bardzo rodzinny czas w Shaul. Praktycznie w całości poświęca się go najbliższym. Co prawda na dwór przybywa pełno wysoko urodzonych ludzi, którzy w ramach podziękowania za swe zasługi na rzecz królestwa dostali zaproszenie, ale oni głównie pojawiali się na dwa może trzy dni. Otrzymanie takiego zaproszenie, jest ogromnym wyróżnieniem, bo jak wspomniałam to rodzinny czas i władcy najchętniej spędziliby go tylko w swoim małym towarzystwie. Oprócz tego wiele się wróży. Niebo zimą jest najlepsze do prowadzenia obserwacji gwiazd i planet, więc ludzie chętnie udają się do astrologów, by przewidzieli im przyszłość na najbliższy rok. 
- I co tobie wywróżono? 
- Nie pamiętam, byłam dzieckiem, bardziej mnie interesowało opychanie się słodkościami i zabawy w śniegu. - zaśmiała się - O, ale z fajnych tradycji jest obdarowywanie bliskich i ważnych dla nas osób książkami. Pamiętam, że dostałam wtedy mnóstwo bajek, baśni, kilka tomików poezji, trochę opracowań o kulturze i historii Shaul oraz jeszcze jakieś traktaty filozoficzne.
- Żadnych zabawek, czy broni? Pewnie nie byłaś zbyt zadowolonym dzieckiem, co?
- Ja tam uważam, że książki są zawsze dobrym prezentem. Poza tym pomogły mi jakoś przetrwać te święta. Były to wszak moje pierwsze poza domem. Nie zrozum mnie źle, wszyscy dobrze mnie traktowali i było całkiem miło, ale brakowało mi ciebie. - powiedziała opierając głowę o ramię Logana - Brakowało mi wspólnych zimowych zabaw, szukania prezentów, podkradaniu ciastek i picia gorącej czekolady, kiedy padał śnieg. Żałowałam, że nie ma ciebie przy mnie, byśmy mogli znowu zakraść się i ukryć pod stołem, by oglądać maskowe przyjęcie noworoczne. Uwielbiałam je, mimo, że teoretycznie nie powinniśmy brać w nim udział, tylko od dawna spać już w łóżkach. Te wszystkie stroje i fajerwerki o północy - uśmiechnęła się na wspomnienie tego.
- Na które musiałem cię budzić, bo przysypiałaś. - zaśmiał się.
- Oj tam, szczegół. 
- Wiesz, że kiedyś przyłapał nas Augusto?
- Na prawdę? - zdziwiła się. Nie pamiętała tego.
- To chyba było za drugim razem. Oboje zasnęliśmy pod stołem i w którymś momencie obudziłem się, a tu Augusto patrzył na nas spod tych swoich zmarszczonych krzaczastych brwi. Myślałem, że nas okrzyczy, a on tylko wrzucił nam swoją pelerynę, byśmy się nią przykryli i poszedł sobie. Wrócił dopiero po kilku godzinach, gdy przyjęcie się skończyło. Obudził mnie, ciebie wziął na ręce i odprowadził nas do swoich pokoi. Czekałem na jakąś burę z jego strony, ale on tylko mi powiedział, że następnym razem jak mam zamiar spać całą noc na zimnej podłodze, to mam chociaż zadbać, by osoba, którą kocham się nie przeziębiła. Jako pierwszy domyślił się, że coś do ciebie czuję. - uśmiechnął się, a Amea odwzajemniła się.
- No proszę, kto by pomyślał? Ciekawe o jak wielu rzeczach jeszcze wie. Chociaż nie, może wolę nie myśleć o tym. - odparła energicznie kręcąc głową. 
- A jak obchodzą Przesilenie w Królestwie Ziemi? - Logan zmienił temat za co była mu wdzięczna. 
- Wiedzą, że zima to ciężki okres, więc dwa dni, podczas których trwają obchody skupiają się głównie na pomocy innym. Każdy, kto w te dni będzie potrzebował schronienia, jedzenia czy leków, dostanie je u pierwszej napotkanej osoby. Więc jak możesz się domyślać, to był intensywny czas. Wraz z Tolą i Ruth jeździłyśmy po okolicznych wsiach i pomagałyśmy najbardziej potrzebującym, którzy nie mogli z różnych przyczyn dostać się do Alfei. Tak więc nie mam co tutaj za dużo opowiadać, chyba, że interesują cię chociażby sposoby leczenia odleżyn u umierających staruszków.
- Zdecydowanie nie. - skrzywił się na samą myśl o tym.
- Tak też myślałam. - zachichotała - Muszę jednak przyznać, że mają jedną bardzo ciekawą tradycję. Mianowicie dzień Przesilenia Zimowego jest dniem, w którym bardzo dużo osób zawiera małżeństwo na rok.
- Małżeństwo na rok? - zdziwił się.
- Tak. Głównie biorą je młodzi ludzie, których rodzice nie zgadzają się na taki normalny ślub. Taka para ma prawo mieszkać ze sobą i żyć jak małżeństwo, a jeśli przejdą ten okres zgodnie, biorą ślub na całe życie. Jeśli nie, to się rozstają. 
- Nigdy o czymś takim nie słyszałem.
- W Omāthi wyróżnia się trzy rodzaje małżeństwa: ślub na rok, na całe życie i ślub na wszystkie żywoty. Praktycznie każdy z nich da się unieważnić za zgodą stron. Chociaż ciężko udowodnić w przypadku ostatniego, że w innym życiu było się razem.
- Czymś się różnią takie ceremonie? - zainteresował się.
- Jednym szczegółem - kolorem. W każdym przypadku młodzi idą do drzewa serc i wspólnie wiążą tam swoją wstążkę. Brązową w przypadku ślubu na rok, czerwoną, kiedy ślub jest na całe życie, a złotą na wszystkie żywoty. Powiem ci, że takie drzewo robi wrażenie. Każda miejscowość ma takie i uwierz mi są piękne. Setki kolorowych nitek, niektóre drogie długie o żywych kolorach, inne wyblakłe na skutek minionego czasu albo proste i krótkie. Coś niesamowitego. Czuć w nich zaklętą magię i miłość. 
- Domyślam się. A kiedy para chce się rozstać, to zdejmuje swoją wstążkę? - zgadł Logan.
- Dokładnie, a następnie ją pali lub zakopuje.
- Skąd wiedzą, że akurat dana należy do nich? 
- To takie umowne. Grunt by ostateczna liczba wstążek się zgadzała. Co do tradycji świątecznych, to też plecie się wianki ochronne, które stawia się w domach. Mają zapewnić zdrowie i pomyślność domownikom, a także chronić ich przed niebezpieczeństwem. Bowiem najdłuższa noc, to czas, kiedy mroczne stwory lubią wyłazić z ukrycia i czyhać na niewinne życia. - powiedziała Amea starając się udawać powagę - W związku z tym nie wolno wychodzić w głąb lasu po zmroku i trzeba zostawić podarek dla Zielonego Ludu, czyli skrzatów, które w podziękowaniu mają chronić tej nocy domostwo. 
- Skrzaty? To one istnieją?
- Nie, to tylko legenda. Nie słyszałam o kimkolwiek, kto by spotkał jakiegoś przedstawiciela Zielonego Ludu.
- A Nortuvia?
- Na północy świętuje się trzy dni. Pierwszy przed Przesileniem Zimowym jest poświęcony tym, których już nie ma. Robi się więc ulubione dania zmarłych i pije za ich zdrowie. W dzień przesilenia świętuje się to co jest teraz, więc trwa jedna wielka biesiada. Za to w nocy kapłan składa ofiarę z jakiegoś biednego zwierzątka, a wódz i jego drużyna jego krwią piszą sobie na ciałach znaki mające zapewnić siłę i bezpieczeństwo na nadchodzący rok. Wiem, brzmi okropnie - dodała widząc, jak jej ukochany skrzywił się - Potem, tak jak wspominałam, wszyscy ważni ludzie o północy idą złożyć pokłon Lorthanowi zanurzając się w morzu. Trzeci dzień zaś jest poświęcony tym, którzy stanowią przyszłość i życie, więc ci co mogą spędzają ten dzień w łóżku pieprząc się, a pozostali spędzają czas z najmłodszymi w rodzinie opowiadając im różne historie.
- O, ta tradycja dnia po przesileniu podoba mi się! Powinniśmy ją wprowadzić u siebie. - Logan wyszczerzył zęby w aroganckim uśmiechu, a Amea prychnęła śmiechem.
- Oprócz tego w ciągu tych trzech dni zbiera się wyrzucone przez morze drewno i je przyozdabia. Często też ofiarowuje się najbliższym jakiś własnoręcznie wykonany upominek. 
- Jakoś jest mi ciężko wyobrazić sobie wielkich wojowników z północy, którzy siedzą po nocach i plotą bransoletki dla ukochanych, czy też malują im portrety. - powiedział wyraźnie rozbawiony tą wizją. 
- Byś się zdziwił. Sam też jesteś dobrze zbudowany, a jednak w wolnej chwili rysujesz. - przypomniała mu.
- Tu mnie masz. - odparł podnosząc ręce w geście poddania się. - No to została jeszcze Ognista Ziemia.
- Tu obchody są najkrótsze, bo trwają tylko jeden dzień. Cały dzień płonie wiele ognisk do których można wrzucać rzeczy mające oddzielić stary rok od nowego. Na przykład jakieś rzeczy zmarłego, prezent od byłego, ale też jakieś dziecięce rzeczy, by zaznaczyć, że ktoś staje się dorosłym. Jak w wielu miejscach są biesiady, ale najciekawszą tradycją jest polowanie na ognisty kwiat. To taka roślina o pięknych płatkach, które wyglądają jak płomienie. Kwitnie tylko raz do roku, właśnie w tym okresie. Młodzi ludzie organizują zawody w poszukiwaniu ich. Ten kto znajdzie taki kwiat i wręczy go osobie, która mu się podoba, może żądać od niej całusa. W tej zabawie biorą udział wszyscy, niezależnie od płci.
- Brałaś w tym udział? - zainteresował się.
- Nie. - pokręciła głową śmiejąc się - W głowie miałam tylko ciebie, więc nie miałam ochoty na całowanie się z kimś innym. Nawet jeśli dookoła było wielu przystojniaków i ślicznych dziewczyn, którzy głośno deklarowali, że znajdą kwiat by dać go mnie lub Charze.
- Czuję się jednocześnie zaszczycony, że myślałaś o mnie i zazdrosny na myśl o tych wszystkich ludziach, którzy cię otaczali. - przyznał gryząc ciasteczko. - I co, nie znalazł się nikt, kto by wręczył ci tego kwiatka?
- Specjalnie z Charą uciekałyśmy i chowałyśmy się przed innymi. - powiedziała rozbawiona - Z samego rana spakowałyśmy prowiant i alkohol, a następnie wymknęłyśmy się z zamku. Całą noc spędziłyśmy z dala od ludzi śmiejąc się, tańcząc nago przy ognisku i upijając się. - uśmiechnęła się na wspomnienie tego, a Logan spojrzał na nią zaintrygowany.
- Opowiadaj dalej. Zapowiada się dobrze.
- Wybrałyśmy się za miasto do starej posiadłości, w której pod koniec życia mieszkała babcia Chary. Ponoć była z niej niezła numerantka, więc moja przyjaciółka stwierdziła, że jej zmarła babka nie będzie miała nic przeciwko. W ogrodzie rozpaliłyśmy ognisko, wyjęłyśmy nasze zapasy i leżałyśmy sobie oglądając gwiazdy, pijąc, jedząc i się wygłupiając. Im więcej alkoholu miałyśmy we krwi, tym przychodziły nam coraz głupsze pomysły. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłyśmy tańczyć nago i kąpać się w sadzawce. Potem buszowałyśmy po rezydencji i przymierzałyśmy jakieś stare ciuchy, które jeszcze zostały po szanownej babci. Bogom niech będą dzięki, że byłyśmy zbyt pijane by znaleźć przybory piśmiennicze, bo miałam szalony pomysł, by napisać ci list, w którym wyznałabym moje uczucia i wiele różnych myśli, które miałam na twój temat. - przyznała równocześnie rozbawiona i nieco zawstydzona, a Logan się roześmiał.
- Żałuję, że mnie nie było przy tym i że nie dotarł do mnie taki list. 
- Oj uwierz mi, jakbyś go otrzymał, to pojawiłbyś się w Ognistej Ziemi szybciej niż latają smoki. 
- Czuję się zaintrygowany. Wyjawisz, co tam było napisane? - zapytał mocniej obejmując Ameę. 
- Może kiedyś.
- Czyżbym musiał cię upić, by wyciągnąć to z ciebie? Jak tak, to daj mi chwilę i wrócę z kilkoma butelkami czegoś mocniejszego. - zaproponował schodząc z łóżka i szczerząc się. 
- Nie ma mowy! Wracaj tutaj!
- Tobie nie odmówię, gdy czekasz na mnie w łóżku. - powiedział siadając i pochylając się nad nią.
- Nie to miałam na myśli! - odparła rumieniąc się.
Przez chwilę wpatrywali się na siebie w milczeniu. Logan nie krył rozbawienia widząc jak jego ukochana nieśmiało uśmiechała się.
- Myślisz, że obrażą się, jeśli nie pojawimy się na dzisiejszym przyjęciu? - zapytała się niewinnie.
- Możemy powiedzieć, że jesteśmy chorzy. - zaproponował.
- Oboje? A cóż to za przypadłość, na którą cierpimy?
- Miłość. - zaśmiał się w jej usta i położył ją na poduszkach.

***

Na dzień Przesilenia Zimowego królowa Tiana zorganizowała przyjęcie, na które zjechała się niemal połowa Centui. Wszędzie roiło się od pięknie ubranych dam i lordów, którzy postanowili świętować z rodziną królewską. Była to też dla nich okazja by porozmawiać z samą córką bogów. Dla Amei szybko stało się to nużące. Każdemu starała się poświecić trochę czasu, prowadząc uprzejme rozmowy, czy też towarzyszyć w tańcu. Ale bądźmy szczerzy, ile razy można odpowiadać na te same pytania. Niekiedy też słyszała jak ludzie między sobą narzekali, że zarówno książę Centui jak i córka bogów są już zajęci. Najwidoczniej niektórzy liczyli, że to im, albo chociaż ich dzieciom czy wnukom uda się związać z nią lub Loganem. Oczywiście takie głosy dobiegały ją głównie przez przypadek. Nikt nie ośmielił się powiedzieć jej czegoś innego niż słowa gratulacji. Tak więc zanim nastała północ, marzyłaby uciec jak najdalej od sali balowej. Wzrokiem szukała swojego narzeczonego, by móc zabrać go stąd. Jakieś dwie godziny wcześniej straciła go z oczu, więc sama musiała dawać sobie radę z towarzystwem. Tańczyła akurat z starym lordem Javiexem, który nieprzerwanie opowiadał jej o swojej kolekcji modeli statków, kiedy w końcu zauważyła Logana, który obserwował ją oparty o ścianę. 
- Gdzie byłeś? - zapytała się go w myślach.
- Musiałem coś załatwić, ale widzę, że nie możesz narzekać na brak kompani. Opowiadał ci już o tym, że sam buduje sobie łódź, w której chce być kiedyś pogrzebany? - nawet z tej odległości widziała jaki był rozbawiony.
- Tak, a także o tym, że zbudował dla swojego kota drapak w kształcie galery. Chodź tu i ratuj mnie, jeszcze raz usłyszę coś o szkutnictwie, to chyba wyrwę sobie uszy.
- Trochę byłoby szkoda, ale nie wiem, czy jestem akurat w nastroju na tańce. - drażnił się z nią.
- Ja za to chyba coraz mniej jestem w nastroju, by dzisiejszej nocy wpuścić cię do mojego łóżka. - odparła zirytowana, na co usłyszała w myślach śmiech księcia.
- Cóż to za szantaż! Nie zrobisz tego.
- Założymy się?
Odpowiedział jej rozbawionym parsknięciem, ale kątem oka widziała, że odepchnął się od ściany i ruszył w jej stronę.
- Pozwolisz drogi lordzie, że porwę moją narzeczoną na chwilę? - zapytał się uprzejmie, kiedy znalazł się przy nich. 
- Och, jak najbardziej, książę. - starszy mężczyzna ukłonił się i odszedł szukając kolejnej osoby, którą zająłby rozmową. 
- Dziękuję. - Amea odetchnęła z ulgą, kiedy zostali sami - Zatańczymy? - zapytała.
- Już ci mówiłem, że nie jestem w nastroju na tańce. - odparł biorąc ją za rękę. 
- To co zamierzasz? 
- Zobaczysz. - odwrócił głowę w jej stronę szczerząc się w uśmiechu. 
Logan prowadził Ameę między ludźmi starając się unikać dołączenia do jakiejkolwiek rozmowy. Kiedy w końcu udało im się wyjść z sali balowej, zgodnie z tym jak podejrzewała dziewczyna udali się w kierunku ich pokojów. Jednak ku jej zdziwieniu książę zatrzymał ją przed drzwiami i kazał zaczekać, a chwilę potem wrócił z ich płaszczami. 
- Wychodzimy na dwór? - zapytała podejrzliwie.
- A co wolałabyś wejść do mojej sypialni? Obiecuję, że tam wrócimy. - zwrócił się do niej z łobuzerskim uśmiechem.
- Po prostu nie spodziewałam się, że idąc w tą stronę skończymy gdzieś indziej niż w łóżku.
- Podoba mi się twój tok myślowy, ale nie tym razem, kochanie. - zaśmiał się i pociągnął ją w stronę wyjścia do ogrodu. 
Na dworze nie było praktycznie nikogo. Gruba warstwa białego puchu przykrywała niemal wszystko dookoła, a światła, które dobiegały z oświetlonego zamku nadawały romantycznego półmroku. 
- Miło, że pomyślałeś o płaszczach, ale jeśli miałeś zamiar spacerować ze mną w śniegu, to mogłeś mi wziąć jakieś bardziej odpowiednie obuwie, bo te zdecydowanie nie nadają się na to. - odparła unosząc delikatnie nogę, by pokazać zrobione z cienkiego materiału pantofle.
- Fakt, nie pomyślałem o tym. - powiedział pocierając szczękę w zamyśleniu. - Dobra, dam jakoś radę. - odezwał się w końcu i niespodziewanie wziął Ameę na ręce. 
- Co ty wyrabiasz?!
- A jak ci się zdaje? Przenoszę cię.
- A nie możemy po prostu wrócić do zamku i tam zostać, albo chociaż pójść się przebrać? 
- Nie. Inaczej ominęłaby cię niespodzianka.
- Jaka niespodzianka? - zaintrygowała się.
- Jakbym ci powiedział, to nie byłaby już niespodzianka, co nie? A teraz trzymaj się mocno, bo droga jest bardziej oblodzona niż jeszcze przed dwiema godzinami. 
- To tutaj zniknąłeś? Dlaczego?
- By wszystko przygotować.
- Co ty ukrywasz? - zapytała coraz bardziej podekscytowana. 
- Nie bądź taka ciekawska, oż kur… - powiedział tracąc równowagę. Amea odruchowo mocniej złapała go za szyję, jakby mogło to w jakikolwiek sposób uchronić ich od upadku. Chwilę potem Logan siedział na ziemi. - Mój tyłek. - jęknął obolały.
- Jesteś cały?
- Tak, ale domagam się po powrocie porządnego masażu. - odparł podnosząc się, a jego ukochana zachichotała.  
- A nie byłoby prościej, jakbym użyła magii ognia, by pozbyć się lodu i śniegu na naszej drodze? - zaproponowała - Chyba, że masz ochotę jeszcze coś sobie poobijać?
- Już nawet nie można się wykazać rycerskim zachowaniem. - mruknął pod nosem zirytowany. 
- Ależ proszę bardzo. Możemy dać ci jeszcze jedną szansę, ale potem nie narzekaj, że cię coś boli. - rzuciła rozbawiona.
- Niech ci będzie. - westchnął.

	Kilka minut potem ich oczom ukazało się przyozdobione lampionami drzewo. Amea patrzyła na nie oniemiała. 
- Może nie jest to płonący kwiat, ale to było najbliższe temu, co mogłem zrobić. - powiedział Logan pochylając się w jej kierunku. 
- Rozumiem więc, że oczekujesz teraz całusa ode mnie? - uśmiechnęła się.
- Tak, ale to za chwilę. Chodź. - złapał ją za rękę i podprowadził bliżej. Kiedy stali pod drzewem wyjął z kieszeni płaszcza prostokątny pakunek. - Proszę, to dla ciebie. Wesołych świąt.
Amea odebrała prezent i ostrożnie rozwinęła go z ozdobnego papieru. Jej oczom ukazała się ślicznie oprawiona książka.
- Opowieść o Wybrańcu, demonach i irytującym kocie? - przeczytała tytuł.
- Sprzedawczyni zapewniała mnie, że ci się spodoba. Wymieniłem jej listę książek, które ostatnio czytałaś i stwierdziła, że w takim razie ten tytuł się nada. - powiedział pocierając kark. Gdyby nie kochała go tak mocno, to w tej chwili na pewno by zaczęła. - Otwórz na pierwszej stronie. - polecił jej. W środku znajdowała się pięknie wykonana zakładka. - Sam ją zrobiłem. Mam nadzieję, że się podoba?
- Wszystko jest wspaniałe. - powiedziała zarzucając mu ramiona za kark i całując.
- No to mamy książkę z Shaul, własnoręcznie zrobiony prezent z Nortuvi, “ognisty kwiat” z Ognistej Ziemi, to zostało jeszcze Omāthi. 
- Masz zamiar zrobić rundkę po okolicy pomagając innym, czy chcesz zaplatać wianki na ochronę? - zaśmiała się.
- Nie, myślałem, raczej o czymś takim. - powiedział wyciągając z kieszeni złotą wstążkę na co Amea otworzyła usta z zaskoczenia. 
- Jesteś pewien?
- Jak niczego innego na świecie. Chcę być z tobą w każdym żywocie. Chcę by nasze dusze zawsze potrafiły się odnaleźć. - odparł z pełną powagą. - Chyba, że ty nie chcesz? - W odpowiedzi wzięła od niego wstążkę i uśmiechnęła się szeroko. 
- Podsadzisz mnie, bym mogła ją zawiązać? 
Książe z radością przytaknął i nie czekając ani chwili posadził ją sobie na ramieniu. Amea z namaszczeniem przewiązała złotą wstążkę do gałęzi na wysokości jej twarzy. Chciała przekazać jej całą miłość jaką czuła do Logana. Każdą dobrą myśl i wspomnienie jakie z nim miała. Nie wyobrażała sobie życia bez niego i miała nadzieję, że niezależnie od tego co przyniesie im przyszłość, ich dusze faktycznie zawsze się odnajdą.